Forum Yagudinish Threads Strona Główna Yagudinish Threads
Alexei Yagudin & Stuff
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Avatar
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 0:13, 24 Mar 2010    Temat postu:

Co do pory dnia, to według moich obliczeń jest nie wieczór, ale jeszcze nie ma południa. (Kyoko o dziewiątej przepraszała Lucy za swoją niekompetencję, po godzinie przyniosła jej niezbędne papiery, Lucy od kilku minut, może od pół godziny była zajęta układaniem planu, kiedy przyszedł Lambi, zakładam że pozbyła się go w jakiś kwadrans, potem zajęła się szukaniem dziecka... może być po 11 czy coś... ale nie czepiajmy się szczegółów.)

W swojej charakterystyce, napisałam, że jestem neurotyczką a nie histeryczką, ale ok Wink

__9__

Charlie odnalazł się w jednym z pustych pokoi na końcu korytarza w tej części hotelowego skrzydła, którą zamieszkiwały młodociane solistki. Siedział na dywanie i swoim dziecięcym głosikiem prowadził ożywioną konwersację z plastikowym tygryskiem, którego trzymał w rączce.
- Skąd się tu wziąłeś, skarbie? - zapytała Lucy porywając synka w ramiona, ale dziecko nie umiało jej odpowiedzieć na to pytanie
- Jack jest głodny. - powiedział tylko wskazując na swoją zabawkę
- W takim razie chodźmy coś zjeść. - zaproponowała Lucy i uśmiechnęła się
Wychodząc z pokoju wraz z całym zebranym tłumem zamieszkujących sąsiednie pokoje dziewcząt mruknęła do Walentyny:
- Tu się dzieje coś dziwnego.
- Co masz na myśli?
- No przecież on tu sam nie przyszedł. - zauważyła - Ktoś go tu musiał przyprowadzić. No i powiedz mi, czy wszystkie niezamieszkałe pokoje w tym przybytku trzymacie otwarte?
- No... nie. - odparła Walentyna - Faktycznie, ten pokój powinien być zamknięty. Nie wiem, kto go otworzył, ale się dowiem. - zapewniła
Lucy skinęła tylko głową i z Charliem na rękach udała się do stołówki.
- Co będzie jadł Jack? - zapytała Barfield swego potomka, kiedy siedzieli już przy stoliku
- Kotlecika! - zawyrokował chłopiec po czym zaczął wychwalać przed tygryskiem zalety wybranego przez siebie dania
Lucy westchnęła i jeszcze raz podjęła próbę wydobycia z Charliego informacji o tym co właściwie się stało.
- Kochanie, dlaczego wyszedłeś z gabinetu?
Dziecko spojrzało na nią uważnie i z całą powagą oznajmiło:
- Bo tam był smok.
No tak. Oczywiście. Smok. Jak mogła na to nie wpaść? Przecież zupełnie niedawno oglądała z synkiem spektakl dla dzieci, gdzie występował straszny smok, który zrobił na chłopcu ogromne wrażenie. Przedstawienie było rewią łyżwiarską, na którą bilety przysłał jej Stephane. Na początku miała zamiar zignorować prezent, ale pomyślała, że Charliemu może się spodobać. I rzeczywiście tak było... tylko ten smok go wystraszył... W spektaklu brało udział wiele niegdysiejszych łyżwiarskich sław, które z różnych względów nie zajęły się pracą trenerską ani niczym podobnym. Rolę smoka grał rzecz jasna Lambiel... Tylko jak Charlie go rozpoznał? To, przynajmniej na chwilę obecną, pozostawało dla Lucy zagadką.
- Tu jesteście! - z zamyślenia wyrwał ją głos Walentyny - Wpisałam małego na listę grupy początkującej numer jeden, tam gdzie są dzieci w wieku od trzech do pięciu lat. - oznajmiła pani prezes
- Dzięki...
- Powiesz mi teraz prawdę? - Walentyna spojrzała Lucy prosto w oczy - Czego właściwie chciał od ciebie Lambiel?
- Długo by opowiadać...
- Chwilowo nigdzie mi się nie spieszy
- Mówiąc w dużym skrócie pan L. jest przekonany, że jest ojcem mojego dziecka i od dłuższego już czasu próbuje uzyskać prawo do opieki nad nim.
- Co?!?!?!?! - Walentynie oczy niemalże wyszły z orbit - Ty spałaś z Lambielem? - dodała już ciszej
- O to właśnie chodzi, że nigdy. - odparła Barfield
- To jak on może coś takiego myśleć? - Nakamura była coraz bardziej zdezorientowana
- Kiedy byłam na studiach marzyło mi się, że zostanę psychoterapeutką. Właściwie nie powinnam ci tego mówić, bo łamię tajemnicę zawodową, ale skoro i tak straciłam licencję terapeuty... jak mnie nie wydasz, to nie może już być gorzej... - zaczęła swoją opowieść Lucy - Na początku mojej kariery psychologia sportu była bardzo daleko na orbicie moich zainteresowań. Specjalizowałam się w udzielaniu długotrwałej pomocy psychologicznej osobom zaburzonym i choć była to ciężka praca dawała mi sporo satysfakcji. Aż do momentu gdy zgłosił się do mnie Lambiel. Byłam wtedy na stażu w Genewie. On miał i wciąż ma poważne problemy z samym sobą i ze światem. Ma epizody depresyjne, chociaż nie został nigdy skierowany do leczenia psychiatrycznego. Miewa też halucynacje. Nie spałam z nim, ale on jest przekonany, że tak było. Sądził, że go zdradziłam zaprzeczając wszystkiemu i poszedł się poskarżyć mojej superwizorce. Do dziś nie wiem w jaki sposób udało mu się z nią skontaktować. Jak wiesz kontrakt terapeutyczny wyklucza kontakty seksualne. Wyklucza także kontynuowanie pracy, gdy okaże się, że klient zakochał się w swoim terapeucie i vice versa. Złamanie tej zasady jest złamaniem kontraktu i grozi pozbawieniem prawa wykonywania zawodu. Oczywiście to Lambiel złamał kontrakt, a nie ja, ale w Szwajcarskim Towarzystwie Psychologicznym sprawa została zbytnio rozdmuchana. "Zasugerowano" mi, że powinnam zmienić specjalizację, bo moja reputacja nie przetrwa kolejnego skandalu. Wciąż mogę prowadzić interwencję kryzysową, ale ponieważ jako terapeutka pracowałam krótko i nie robię tego wcale od niemal czterech lat, moja licencja się przeterminowała. Musiałabym na nowo się o nią starać, a chyba mi się nie chce. - zakończyła ponuro Lucy


--------------

Dobra, wiem że zaczyna być to naciągane, ale nie mogłam się powstrzymać od pozbawienia Stepha zdrowia psychicznego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 1:21, 24 Mar 2010    Temat postu:

Wow... niezły w niego wariat... myślę, że na ścianie ośrodka Yagudina jego zdjęcie zajmie pierwsze miejsce na tablicy pod tytułem "tych klientów nie obsługujemy"...

Mnie się teraz wszystko harmonijnie zgrało, bo jak jemu jest rzeczywiście gorzej, to nic dziwnego, że "przypadkiem" wpadł sobie do Archangielska, który przecież nie leży pod Zurychem Wink Ale oznacza też, że będzie go można jeszcze użyć...
A w ogóle to pomyślałam, że jeśli brat jest prawnikiem to może by wykombinował jakiś sądowy zakaz zbliżania się? Cool


Ja, jeśli pozwolicie, chwila w Kaliningradzie. Znowu przepraszam za długość i obiecuję się pilnować na przyszłość. Kończę przy stole, przy którym będzie można się "poznać", coś o sobie opowiedzieć - o byłych mężach, lady Barfield, elementach łączących, motocyklach itd Wink



__10__
Tom długo walił pięścią w drzwi, zanim zostały otwarte i stanęła w nich osoba, której szukał. Popatrzyli sobie w oczy.
-Poznajesz mnie? - zapytał. Bo po pięciu latach on sam potrzebował kilku sekund, żeby się upewnić, że to ona. Nie liczył, że rzuci mu się na szyję. Wszystkie ich poprzednie spotkania, a zwłaszcza ostatnie, odbywały się w bardzo niewesołej atmosferze. Jako lekarz, był do tego przyzwyczajony. Wykorzystał chwilę ciszy, żeby zdiagnozować, w jakim stanie się znajdowała.
-Coś się stało? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i wpuściła go do przedpokoju. Owinęła się szczelnie szlafrokiem i przeczesała palcami włosy, ale to im za wiele nie pomogło.
-Mam dla ciebie propozycję - powiedział. Było gorzej, niż myślał. W maleńkim mieszkaniu panował półmrok i zaduch.
-Aha. Nie.
-Potrzebuję choreografa - zaczął, ignorując to, że już dała mu odpowiedź.
-Tom... - westchnęła, kierując się do pokoju. Podążył za nią.
-Właściwie to potrzebuję choreografii. Dla przyszłych mistrzów świata. To przecież twoja specjalność...
-Już, już. Tylko poczekaj, przesunę tą stertę brudnych ubrań trochę pod ścianę - zadrwiła i opadła na fotel.
-Jestem w stanie zagwarantować ci... lepsze warunki pracy - odparł, starając się nie odrywać od niej wzroku i nie gapić się na ilość pustych butelek, ubrań i śmierci, które piętrzyły się wszędzie dookoła - I zespół, który na pewno cię zaciekawi. Myślę, że powinnaś to na trzeźwo przemyśleć...
Roześmiała się.
-Tego akurat nie mogę zrobić! Tom, rozejrzyj się, popatrz na mnie...
-Nie graj tą kartą! - przerwał jej - Rozmawiałem z twoim szefem i nie usłyszałem ani słowa skargi. Zresztą, gdybym ja uczył baletu siedmiorga dzieci dwa razy w tygodniu za takie pieniądze, to pewnie też bym pił.
-Jak... - te dwa słowa oddzielała długa pauza - śmiesz?
-Chcę ci wrócić twoje dawne życie, tylko że tym razem...
-Ale mnie go nikt nie zabrał! Sama odeszłam, pamiętasz? - wstała - Tom, posłuchaj, ja wiem, że jestem ci to winna...
-Nie mów tak - próbował protestować.
-Po prostu już nie jestem tą samą osobą, co wtedy.
-Jedź ze mną, to się obydwoje przekonamy. Poza tym będziemy pracować dla kogoś, kto nie wyobraża sobie tego ośrodka bez ciebie.
-Niech zgadnę...
-Nie zgadniesz - przerwał jej - to Alexei Yagudin.
Parsknęła śmiechem.
-Yagudin założył ośrodek treningowy?
-Walentyna Nakamura zainwestowała w to cztery miliony.
-I kto jeszcze będzie tam pracował?
Tom tylko czekał na to pytanie.
-Ja, ty, Santino Haust i Lucy Barfield...
-Interesujące...
_ ~ _
Za największy stolik w najdroższej restauracji w Archangielsku płacił tym razem Yagudin. Była to pierwsza oficjalna kolacja całej kadry jego ośrodka. Jednak pan prezes nieznacznie się spóźniał. Brakowało również Toma, który dziś wieczorem miał wrócić z Kaliningradu. Dodatkowe miejsce było również przygotowane. Wkrótce okazało się, że nie pozostanie puste.
-To Walentyna, nasza szefowa; Lara, Michiru i David - nasz sztab trenerski szkółki juniorskiej; dalej Lucy, psycholog sportowy, no i Santino. Przedstawiam wszystkim Barbarę Szerewiczową, która będzie się zajmować choreografią i prezentacją.
-Bardzo się cieszę, że panią widzę - powiedział Santino, wstając, żeby dosunąć jej krzesło. Przyjrzał się świeżo ufarbowanym na ciemny brąz włosom, jak zawsze spiętym w kok. Tak, jak chyba wszyscy, ostatni raz widział ją przelotnie za kulisami mistrzostw świata pięć lat temu. Wyglądała starzej co najmniej o szesnaście.
-Powinnam powiedzieć coś o tym, że wyrosłeś i wydoroślałeś, ale śledziłam twoją karierę z ukrycia i to popsuło niespodziankę - mrugnęła.
Sonny uśmiechnął się. Dalszą ich rozmowę przerwało wejście samego prezesa.
-Witam wszystkich, poleciłem już przynieść najlepszego szampana - zaczął Alexei, po czym spojrzał na nowoprzybyłą i wyszczerzył zęby - Barbaro Władimirowno!
-Alexei'u Konstantinowiczu...
Mniej więcej tyle wszyscy stojący dookoła zrozumieli z ich dialogu, bo obydwoje na chwilę przeszli na rosyjski, całując swoje policzki i nie przestając szeroko się uśmiechać.
-Miło mi powitać wśród kadry mojego ośrodka...
-Musimy porozmawiać.
-Później.
Zajęli miejsca...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pon 12:07, 28 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 1:54, 24 Mar 2010    Temat postu:

No wreszcie pojawiła się Szerewiczowa Wink
Mnie się podoba i nie przepraszaj więcej za długość, bo jak dla mnie jest w sam raz Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 9:34, 24 Mar 2010    Temat postu:

Sorry z tą porą dnia wcześniej, jakoś wczesny wieczór pasował mi do konwencji, ale srodek dnia też może być Wink. Jakby co - w mojej częsci Lucy zbiera się do wyjścia, ale jeszcze nie musiała wyjść, zależy kto, co napisze dalej, Yagsa i Szerewiczową też ktoś może rozwinąć w tym kącie Wink.
Btw, zapomniałam dodać do jednej z wcześniejszych częsci komentarz o muzyce z gier - jak dla mnie to ktoś kiedyś powinien wykorzystać taki motyw, w wielu obecnie wydawanych grach muzyka jest świetna, symfoniczna, nie gorsza niż np. filmowa. Szkoda, że nikt nie zwraca na to uwagi Razz. Ale to taka mała dygresja Smile.

__11__
Po oficjalnym toaście i zaspokojeniu pierwszego głodu, na stół wjechały desery, a atmosfera nieco się rozluźniła, sprzyjajac rozmowom. Yagudin konferował o czymś w kącie z Barbarą, Tom, dusza towarzystwa, zabawiał sztab juniorki swoimi dowcipami na końcu stołu, a Walentyna, Sonny i Lucy siedzieli po drugiej stronie, sącząc swoje drinki.
- Może powinnam już pójść? - stwierdziła Lucy ni to do towarzyszów, ni do siebie. - Charlie śpi, ale nie chciałabym go zostawiać samego na dłużej. Jak się obudzi, będzie płakał.
- Nie przejmuj się, rozumiemy, jeśli musisz iść - Walentyna uśmiechnęła się.
Lucy zostawiła niedopity kieliszek szampana i zaczęła zbierać się do wyjścia. Walentyna sięgneła po Żubrówkę i dolała jej sobie do herbaty.
- Sonny?
- Tak, pani prezes?
- Och, mów mi po imieniu, w końcu od teraz jesteśmy jedną, wielką łyżwiarską rodziną - rzuciła popijajac łyk ze swojego nowego drinka.
- Yyy, tak, pani... Znaczy, Walentyno - chłopak był nieco spięty i zaskoczony tą propozycją, ale miło mu było, że taka osoba traktuje go na równi.
- Powiedz mi, właściwie dlaczego rzuciłeś karierę?
- No cóż... wypadek, wie pani... to znaczy, wiesz...
- Tak, słyszałam o tym, ale z tego, co mi wiadomo, to masz jeszcze spore możliwości?
- Czy ja wiem? Po wypadku już nie mogłem się pozbierać... Na obecnej funkcji czuję się zdecydowanie lepiej - uśmiechnał się.
- Może powinieneś spróbować? Zresztą, jak wolisz. Pamiętaj, że jeśli będziesz kiedykolwiek czegoś potrzebował, to możesz się do mnie zgłosić. A co do twojej obecnej funkcji, to oby tylko twój poprzedni pracodawca mnie nie zakatrupił za to, że cię przekabaciłam - oboje zaczęli się śmiać. Walentyna w tym radosnym wybuchu ukradkowo zerkneła na równie wesołą grupkę, w której prym wiódł Tom. Jedna z trenerek juniorów, Michiru, wyraźnie się do niego kleiła. Pani prezes zaczeła głęboko myśleć, skąd się wzięła. Michiru Tanabe, obiecująca trenerka juniorów, młoda Japoneczka z genialnym podejściem do dzieci i umiejętnosciami przekazywania im wiedzy. Kyoko jest ładniejsza... i ma krzywe nogi... i zepsute zęby. Nawet Kyoko jest ładniejsza, chociaż nie miażdży inteligencją - wyliczała Walentyna w myślach lustrując ją jak skaner na lotniskach. Po chwili zorientowała się, że jest o Toma zwyczajnie... zazdrosna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 12:01, 24 Mar 2010    Temat postu:

___12___

Lucy właśnie miała wychodzić, kiedy do towarzystwa dołączyła niespodziewanie Sinead Kerr-Hobbs-Barfield.
- Witaj kochana - przywitała szwagierkę
- Cześć, co ty tu robisz? - zapytała zdumiona Lucy
- Przyjechaliśmy do ciebie. - oznajmiła żona jej brata i jednocześnie najlepsza przyjaciółka. - Chris uparł się, że musi powiedzieć ci o wszystkim osobiście.
- O czym?
- No ja Ci tego nie powiem, bo by mnie chyba zabił... - Sinead wybuchnęła śmiechem - powinien tu być lada moment z dziewczynkami
- To musi być coś ważnego, skoro wszyscy się tu pofatygowaliście - zauważyła Lucy
- To jest ważne, ale... wszyscy pofatygowaliśmy się tu z jeszcze innego powodu. - powiedziała Sinead - Moje dzieci powiedziały mi ostatnio, że chcą trenować u Yagudina, wyobrażasz sobie? Już nie u własnej matki, tylko u Yagudina! One mnie kiedyś do grobu wpędzą, ale trudno...
- Ale... przecież mogłaś się nie zgodzić. - zauważyła ze śmiechem Lucy
- Czy ty pamiętasz, żebym ja kiedykolwiek, czegokolwiek im odmówiła? - westchnęła Sinead i też się roześmiała
Po chwili dołączył do nich zwabiony dźwiękiem swojego nazwiska Yagudin.
- Cześć Sinead - przywitał się - Jak podróż?
- Och, świetnie! - odparła - Rozumiem, że wszystkie formalności są już załatwione, czy mam też porozmawiać z tą całą Walentyną? - zapytała
- Nie musisz, ale możesz jeśli chcesz, ja już z nią rozmawiałem. Wszystkie panny Hobbs, Ethan Kerr oraz panna Amanda Barfield od dziś oficjalnie znajdują się pod opieką mojego ośrodka - odparł z uśmiechem
- Zaraz, zaraz... - wtrąciła się Lucy - To ty wiedziałeś, że oni tu przyjeżdżają i nic a nic mi nie powiedziałeś? - zapytała z wyrzutem swego pracodawcę
- Nie mogłem, chcieli zrobić ci niespodziankę, a ja nie chciałem jej psuć. - wyjaśnił - A teraz przepraszam panie, muszę dokończyć przerwaną rozmowę - rzekł i chwiejnym krokiem wrócił do Barbary
- Walentyna siedzi tam - Lucy wskazała szwagierce panią prezes, która właśnie dolewała sobie do szklanki więcej żubrówki - jak chcesz z nią porozmawiać jeszcze dziś, to radzę zrobić to od razu, bo potem możesz już nie mieć szansy. - poradziła - Ja muszę wracać do mojego dziecka, pogadamy później. - dodała i wyszła
Sinead wzięła głęboki oddech i poszła przywitać się z panią Nakamura, której nigdy jeszcze nie miała okazji poznać, a o której z wielu źródeł słyszała wiele... interesujących i nie zawsze dobrych rzeczy...


----------------------------------
OK, jeżeli któraś z was zamierza pociągnąć wątek Sinead, to podaję kilka faktów, które wymyśliłam: Sinead ma obecnie 52 lata. Chris Barfield, młodszy od niej o 10 lat, jest jej drugim mężem, mają razem czternastoletnią córkę Amandę, która trenuje w parach tanecznych razem ze swoim szesnastoletnim kuzynem, Ethanem - synem Johna Kerra. Poza tym Sinead ma trzy córki z poprzedniego małżeństwa z niejakim Warrenem Hobbsem (nie rozwiodła się z nim, tylko on umarł); osiemnastoletnią Carrie, i szesnastoletnie bliźniaczki Mary i Ether. wszystkie trzy panny Hobbs są solistkami, chociaż Ether chciałaby występować w parach sportowych, bo jako solistka kojarzona jest jedynie jako klon swojej bardziej utytułowanej siostry bliźniaczki (tyle że wybrzydza na partnerów i wszelkie próby spełnienia jej życzenia jak dotąd spełzły na niczym).

Chris przyjechał do Archangielska, żeby oznajmić siostrze, że sądowa batalia ze Szwajcarskim Towarzystwem Psychologicznym, które nie zbadawszy problematycznej sprawy dokładnie, "poradziło" jej zmianę specjalizacji i nadało wszystkiemu niepotrzebny rozgłos, została zakończona zwycięstwem i Lucy otrzyma spore odszkodowanie za poniesione straty moralne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Śro 15:09, 24 Mar 2010    Temat postu:

Widzę, Val, że się zgadzamy Very Happy Muzyka z gier jest fantastyczna, a poza tym jestem pewna, że łyżwiarze jak nie trenują to walą w xboxa (wiem, że np polscy siatkarze tak robią Wink ) i na pewno i tak ją znają na pamięć, i lubią. Złapanie Briana w Poitiers, zarażenie go bakcylem Witchera i ułożenie mu programu do muzyki z tego rpga mogłoby nieźle wpłynąć na niego i na wszechwiedzącego Przemka Babiarza Very Happy Ale tak - to dygresja...

Co do Brytyjczyków... widzę, że inwazja i to jeszcze w trakcie oficjalnej kolacji... Imperialiści! Razz

W ogóle to trochę jestem zdziwiona ilością "stałych" podopiecznych... W końcu nie zapominajcie, że mamy właściwie dwuosobową kadrę (bo przecież psycholog i lekarz nie będą im układać programów! A Yags układa programy... telewizyjne) Santino jest młody, a Barbara jest wypalona...
Dziwi mnie też trochę przyjmowanie podopiecznych, gdy nie mamy jeszcze przyjętej kadry bo - znowu - Santino jest Urmanowa, a Barbara dopiero przyleciała. Ale to tylko taki mój faktograficzny puryzm Razz Spróbuję wyrazić trochę tego ustami pani Prezes. Jeśli chcecie kogoś dodać do ciała pedagogicznego, to spoko. Ale mnożenie bohaterów na ogół sprawia, że ktoś będzie musiał o nich pisać....


__13__
-Witam, nazywam się Sinead... - zaczęła z uśmiechem.
-Wiem, kim pani jest - przerwała jej Walentyna - Miło mi.
-Przyprowadziłam nowych podopiecznych.
-Mój kierowca zabierze państwa do części hotelowej. To jest spotkanie kadry, sama pani rozumie, że dorośli chcą porozmawiać. Nawet Dasza została w pokoju.
-Hmm.. no tak... Ale rozumiem, że co do spraw formalnych...
-Jeśli Alexei obiecał pani, że przyjmie ich wszystkich do swojego ośrodka, to tak się stanie. Jeśli zaoferował pani rabat grupowy, albo zniżkę rodzinną, to też zaakceptuję jego decyzję. A jeśli obiecał, że sam ich będzie trenował, to bardzo chciałabym doczekać tego dnia.
-Nie rozumiem... - Sinead nie była w stanie ocenić, czemu została tak chłodno potraktowana.
-Po prostu uprzedzam, że nie wiem, co zostało pani obiecane.
W tym momencie do rozmawiających zbliżył się Yagudin.
-Nie widziałaś Barbary? Rozmawiałem z nią przed chwilą, ale znikła...
-Nie widziałam - odparła Walentyna - A my właśnie miałyśmy przedyskutować twoje wizjonerskie pomysły...
-Co?
-Proszę pani, samochód czeka - wtrącił się szofer pani Prezes.
-Właśnie, to my już pójdziemy... - powiedziała zdezorientowana Sinead.
-Si, czekaj - próbował ją zatrzymać Yagudin.
-Nie, lepiej będzie, jak porozmawiamy jutro...
Gdy się oddaliła, Walenyna wspięła się na palce, żeby syknąć Yagudinowi do ucha:
-Bądź łaskaw na przyszłość wtajemniczać mnie w swoje ambitne plany. A Barbara poszła zapalić.

Alexei w duchu musiał przyznać jej rację. Dopiero teraz uświadomił sobie, w jakiej sytuacji jego gościnność ją postawiła. Przyznał jej rację po raz drugi, gdy wyszedł na taras i znalazł tam swojego przyszłego choreografa.
-Nie wypiłaś szampana - zaczął. Wiedział, że muszą odbyć teraz poważną rozmowę, o którą prosiła, a którą im głupio było zaczynać przy reszcie towarzystwa.
-Nie jestem jeszcze częścią twojej kadry - odparła, wymigując się od odpowiedzi na drugie, ukryte pytanie - Podobno osobiście uparłeś się, żeby Tom mnie znalazł.
-Po prostu sądzę, że jesteś najlepsza.
To nie było do końca kłamstwo. Jego własna trenerka uważała jej pracę za godną podziwu.
-Jasne - dmuchnęła dymem - Powiedz mi: czy ty masz wyrzuty sumienia?
-Co?
-Gdybyś wtedy nie zareagował tak na moje słowa, może Lysacek przyjąłby mnie po stażu i nie przeniosłabym się do Władywostoku i... to wszystko by się nie stało?
Alexei milczał przez chwilę.
-Chciałem zobaczyć, jak się sprawdzisz, gdy twoje warunki pracy nie przypominają... piekła...
-Skąd wiesz, że to było piekło? - warknęła.
-Bo uciekłaś od niego tylko jakieś siedem tysięcy kilometrów...
Popatrzyli sobie w oczy.
-Pomyśl, że ja mogłam po prostu trzymać język za zębami - powiedziała.
-A ty, że zatrudniłem cię po to, żeby któregoś dnia osobiście cię zwolnić za niewystarczająco dopracowane elementy łączące.
Roześmiała się.
-Umowa stoi.


Imperialiści zostali wysłani do hotelu, gdzie jest też Lucy i Charlie, więc mogą spokojnie porozmawiać o werdykcie trybunału w Genewie Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Śro 22:31, 24 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Śro 23:55, 24 Mar 2010    Temat postu:

Sorry, za zarzucanie ośrodka podopiecznymi, kiedy jeszcze nie jest skompletowana kadra. Po prostu moja wizja była taka, że mamy wakacje, przygotowania do nowego sezonu się jeszcze nie zaczęły, wszystko się kształtuje bez pośpiechu, ale o ośrodku jest już głośno, więc zjeżdżają się chętni do trenowania tam. To jest Archangielsk, większość nigdy tu nie była, chcą być tu wcześniej, zaaklimatyzować się, pozwiedzać, itp itd. ewentualnie zrezygnować, gdyby im się nie spodobał klimat, czy coś innego. Tym bardziej, że wcześniej była mowa o tym, że listy przyjętych dzieci są już pełne... Ale mniejsza o to. To, że wymieniam wielu bohaterów, to jest moja osobista przypadłość, której chyba się nie pozbędę. Nie oznacza to jednak, że wszyscy od razu są ważni i trzeba dokładnie śledzić ich poczynania. Dzieci Sinead niech będą po prostu jednymi z, zapewne wielu, podopiecznych Yagsa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Czw 0:29, 25 Mar 2010    Temat postu:

I moja odpowiedź na pełne listy juniorów była następująca: oto sztab juniorski Wink Przelotnie między solistami rozmawiałam z Valką i pomysł - wszyscy liczyliśmy, że to Yags będzie ich trenował, dlaczego on jest w Moskwie? - też się pojawił. Ale on się nigdy na nic nie godził i głupio mu nagle coś takiego wkładać w usta... (wiem, ja go kocham za bardzo Wink ) Ale mam pomysł a ponieważ nie jest to opowiadanie, w którym musimy się zaskakiwać co część ("co? ojcem Yagsa jest Plushenko?") to zaproponuję, żeby gdzieś w trudnych kadrowych rozmowach ("Płatov też nie przyjedzie?") zaproponować Sinead, żeby została ze swoimi dziećmi i je trenowała jak dotychczas jedynie z udziałem specjalistów? Jak to brzmi? A inne rzeczy (Sinead właśnie celowo chce zostać, bo ich małżeństwo z Chrisem się sypie..) możnaby dodawać dowolnie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Czw 0:58, 25 Mar 2010    Temat postu:

Mnie się ten pomysł podoba Wink

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Czw 1:44, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 14:59, 26 Mar 2010    Temat postu:

__14__
Walentyna nalała sobie kolejną porcję żubrówki do herbaty. A może herbaty do żubrówki. Sama nie wiedziała, czego było więcej i ile takich szklaneczek już wypiła. Nie bardzo już wiedziała, czy coraz odległość w centymetrach między Tomem i Michiru to efekt alkoholu, czy rzeczywiście ta odległość ulegała stopniowemu zmniejszaniu? Za to odległość tej dwójki między resztą kadry, która teraz wesoło rozmawiałą z Sonnym dziwnie się zwiększała. Gdy Lucy, Sinead i reszta opuścili lokal, pani prezes postanowiła oszczędzić swoje oczy od widoku młodej Japoneczki, która teraz chichotała, jak 5-latka, słuchając czegoś wyjątkowo zabawnego, szeptanego na ucho przez Toma.
- Poczęstujesz? - spytała Barbarę, którą zastała z Yagudinem na zewnątrz, wskazując na paczkę papierosów.
- Myślałem, ze nie palisz - wtrącił się Alexei.
- To nie myśl - rzuciła złośliwie, wsunęła mocny papieros w usta i ze złością zapaliła po kilkukrotnym, nerwownym tarciu zapałki o pudełko. Wreszcie żar rozświetlił końcówkę papierosa. Zaciągnęła się mocno, ale zamiast wydmuchać elegancką smużkę dymu, tylko się zakrztusiła, jak stary gruźlik.
- Spokojnie - Barbara poklepała ją po plecach. - Wszystko w porządku? Dziewnie wyglądasz...
- Za dużo wypiłam...
- Zdarza się - Barbara wzniosła oczy w rozgwieżdżone niebo w geście pełnego zrozumienia. W atmosferze niezręcznej ciszy każdy dokończył swoje papierosy. Gdy cała trójka weszła do sali, skład juniorski nadal chichotał z Sonnym, natomiast Toma i Michiru nie było.
- Ty - Walentyna wskazała na Yagsa tak, że aż podskoczył. - Jutro u mnie w biurze! Masz być!
- Jutro wracam do Moskwy, zapomniałaś?
- Jutro, to pani prezes po takiej ilości żubrówki nie będzie w stanie podnieść się z łóżka - mruknęła Szerewiczowa, klasyfikując jednym spojrzeniem znawcy stopień upicia się pani prezes.
- Guzik mnie to obchodzi, że jedziesz. Możesz się rozdwoić. Tom też ma być!
- Tom??? Ale za co?
- Za darmo! - wykrzyknęłą Walentyna trochę za głośno, aż się sztab juniorski obejrzał i zaczął znów chichotać. - A teraz... Proszę mnie łąskawie odwieźć do domu. Pani prezes idzie spać!
Oznajmiła ostatni raz, dopiła resztę zawartości swojej szklanki zamaszyście podnosząc ją do ust i opadła na krzesło. Po chwili zaczęła miarowo oddychać. Jak powiedziała - pani prezes poszła spać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pią 19:10, 26 Mar 2010    Temat postu:

___15___

- Chris ile razy mam ci powtarzać, że nie zamierzam wracać do Londynu. Chcesz, żebym zostawiła moje dzieci same w Rosji? - Sinead powoli traciła cierpliwość
- Nie same, tylko z Lucy. A poza tym, co z twoim własnym ośrodkiem? Zamkniesz go? Bo nie jest tak ekskluzywny i wspaniały jak ten? - dopytywał się jej mąż
- Omówiłam wszystko z Johnem. Zgodził się, żeby Ethan tu przyjechał pod jednym warunkiem, że ja tu z nim zostanę. Nie będę mogła spojrzeć mojemu bratu w oczy, jeżeli złamię słowo. A co do ośrodka, to teraz on go poprowadzi. - odparła
- John? - zdziwił się Chris
- Nie. Święty Mikołaj. - odparła poirytowana Sinead - Czy ty w ogóle słuchasz, co ja do ciebie mówię?
- O co ta sprzeczka? - zapytała Lucy, która właśnie weszła do pokoju i usłyszała tylko ostatnie zdanie
- O nic ważnego. - odparł szybko Chris - Dobrze cię widzieć, maleństwo. - przywitał się z siostrą
- Ciebie też dobrze widzieć. - powiedziała Lucy - Podobno masz dla mnie jakieś wieści...
- Ano mam. I to doskonałe. STP (Szwajcarskie Towarzystwo Psychologiczne - skrót wymyślony przeze mnie na potrzeby tego opowiadania) będzie musiało oficjalnie cię przeprosić i zapłacić spore pieniądze. - rzekł tryumfalnie - To już koniec. Wyczerpali już wszystkie możliwości odwołań i apelacji. Wyrok jest prawomocny i ostatecz...
Nie dokończył, bo siostra w przypływie radości rzuciła mu się na szyję.
- Chris, jesteś cudotwórcą! - zawołała
- Nie cudotwórcą, tylko prawnikiem. - sprostował i uśmiechnął się - Nie chcesz wiedzieć ile pieniędzy dostaniesz? - zapytał
- No ile?
Chris nachylił się i wyszeptał jej do ucha sześciocyfrową kwotę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pią 22:24, 26 Mar 2010    Temat postu:

__16__
-Doktorze Loranty!
Łomot. To chyba jego własne serce. Ten głos.
-Proszę wezwać karetkę...
Tom zerwał się z łóżka i sięgnął po komórkę, drżącymi rękami zaczął wystukiwać numer. Wtem uświadomił sobie, gdzie jest. Przetarł oczy. Nie było Paryża, nie było Barbary. A łomot...
-Doktorze Loranty!
Tym razem był pewien, że to nie był sen. Ktoś od dłuższego czasu musiał stać pod jego drzwiami. Założył okulary i wyszedł z sypialni.
-Kyoko? Która godzina? - jęknął zaspany na widok sekretarki.
-Już południe. Pani prezes oczekuje pana w swoim gabinecie.
-Proszę jej powiedzieć, że będę za pół godziny - mruknął i zamknął drzwi zanim sekretarka zdążyła zaprotestować.

-Postanowiłem zostać do wieczora - powiedział Yagudin - Chcę przedstawić dzisiaj Barbarze moją córkę.
Walentyna kiwnęła głową. A głowa pękała jej od samego rana.
-Po co chciałaś mnie widzieć? - zapytał.
-Chcę ci pokazać, jak wielkim jesteś szczęściarzem. Problemy, których narobiłeś, praktycznie rozwiązały się same.
Alexei chrząknął. Po kilku minutach do gabinetu pani prezes weszły Lucy i Sinead.
-Chris przeczytał ten kontrakt i stwierdził, że to są bardzo dobre warunki - powiedziała Sinead, kładąc na biurku plik spiętych kartek.
-Miło mi to słyszeć - odparła pani prezes i podała jej długopis. Sinead złożyła zamaszyste autografy w kilku miejscach, po czym Kyoko zabrała dokumenty, a zostawiła szklankę z rozpuszczającą się aspiryną.
-Alexei, przedstawiam ci nową trenerkę twojego ośrodka - powiedziała Walentyna w nadziei, że z jego twarzy znikną oznaki całkowitego zdezorientowania.
-Naprawdę? To świetnie, Si! - ucieszył się.
-Umowa jest ułożona na bazie kontraktów lekarskich w japońskich szpitalach. Będę mieć swoich podopiecznych, ale muszę być dostępna do konsultacji dla innych łyżwiarzy - wyjaśniła.
-A Kyoko ułoży grafik tak, żeby Santino i Barbara również byli do jej dyspozycji.
Lucy uśmiechnęła się w duchu na wspomnienie grafików układanych przez Kyoko.
-Czy to wszystko? - zapytała Sinead.
Pani prezes kiwnęła głową i po chwili Brytyjka minęła się w drzwiach z Amerykaninem.
-No, cześć - przywitał się Tom - Przepraszam za spóźnienie. Coś się stało?
Walentyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo do środka wpadł niesamowicie zaaferowany Sonny, a za nim weszła Barbara, uśmiechając się tajemniczo.
-Musicie to zobaczyć!
Sonny omiótł wzrokiem znajdującą się w gabinecie kadrę i bez dalszych wstępów porwał z biurka pani prezes pilota do jej plazmy i wybrał z menu fragment z ostatnich krajowych wiadomości. Na ogromnym ekranie pojawiła się twarz Plushenki. Technologia high definition nie służyła jego wizerunkowi.
-Czy słyszał pan o tym, że Alexei Yagudin założył ośrodek treningowy w Archangielsku?
-Ja nawet byłem w tym... cyrku - prychnął Żenia - Pomyślmy, kogo ściągnęła tam najbogatsza czarna wdowa świata? Sam Yagudin oprócz wysadzania kryształami Swarovskiego strojów swojej córeczki, nie miał kontaktu z łyżwiarstwem od stu lat. Jest tam też psycholożka sportowa od kiepskich drużyn piłkarskich, która nie ma pojęcia o pracy z solistami - wyliczał - Ach, jest też pani choreograf, której styl w wyborze muzyki i filozofii układania kroków doceniony został nawet przez słynną Tatianę Tarasową. I ta osoba po latach spędzonych z dala od lodu będzie konsultować elementy w postawionych już programach? Żenujące. No i oczywiście specjalista techniczny, który uczył juniorów trzymać krawędzie i uważa, że można tego nauczyć już doświadczonych zawodników. Urmanow dał go sobie ukraść tylko dlatego, że wie, że to wszystko się skończy katastrofą i szczerze? ja też tak uważam.
Ból głowy powrócił falą wielką jak japońskie tsunami...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pon 12:09, 28 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 2:37, 27 Mar 2010    Temat postu:

No to Plush nam pojechał po całości Laughing.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 14:18, 27 Mar 2010    Temat postu:

Mistrz czarnego PRu Very Happy My musimy w takim razie znaleźć mistrza ciętej riposty Cool Zapomniał dodać, że jest z nami lekarz, który leczy wszystkich mistrzów wszystkiego łącznie z mistrzem Rosji Plushenką juniorem, któremu wymyślę najgłupsze imie rosyjskie, jakie istnieje... hmm.. co powiedzie na Ławrentij? Foma? Ruslan?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Sob 16:55, 27 Mar 2010    Temat postu:

Gdyby miał córkę, to głosowałabym na imię Piereskiewia, kiedyś gdzieś takie słyszałam Laughing. A w ogóle znowu moja kolej? Wow, ale lecimy Very Happy.

__17__
Wywiad się skończył, prezenterka zapowiedziałą wiadomości ze świata, ktoś wyłączył telewizor, a w gabinecie pani prezes zapadła niezręczna cisza. Dopiero po kilku sekundach Yagudin spytał z niedowierzaniem:
- To on tutaj był?
- Był - odpowiedzieła Walentyna ponuro, trzymając się za czoło. - Tak myślałam, że szpieguje. Co za... - rzuciła bardzo nieparlamentarną wiązanką, aż Sonny krzyknął "Pani prezes!".
- Według mnie to jego opinia jest idealna - rzuciła Barbara. Kilka par oczu ze znkami zapytania wlepiło w nią wzrok.
- Nie wiecie? Antyreklama to najlepsza promocja! Pani prezes niech się szykuje na szturm chętnych.
- Obyś miałą rację... - Walentyna upiła znaczną część zawartości swojej szklanki ze środkiem przeciwbólowym. - A teraz wybaczcie, ale skoro nie mamy więcej spraw do omówienia, to chciałabym was poprosić o chwilę spokoju... Tom, ty zostajesz.
Sprawa z tym, kto ma być trenerem była rozwiązana, z całym klanem Lucy mniej więcej też, jeszcze tylko Tom... Sama nie wiedziała, czy ma ochotę z nim rozmawiać, ale chciała postawić sprawę jasno:
- Żadnych romansów w pracy, zrozumiano?
- Yyy... nie bardzo zrozumiano - Tom zrobił wielkie oczy. Walentyna zazwyczaj była dla niego miła, a nawet jeśli robili sobie jakieś złośliwości, to w ramach żartów, jak dobre rodzeństwo. Tym razem czuł przez skórę, że nabroił.
- Nie wcale!
- Chodzi ci o... Michiru...? - spytał niepewnie. Dobrze wiedział, że chodzi o nią, po wstępnym sklasyfikowaniu swoich ostatnich grzeszków tylko ona figurowała jako "grzech ciężki", który zapewne na myśli miała Walentyna. Zwłaszcza, że młoda Japonka chyba nadal spała w jego pokoju...
- Włożyłam w ten ośrodek kupę kasy, sprowadziłam najlepszych specjalistów, mimo tego, co gada ten idiota Plushenko i nie życzę sobie, aby jakieś romanse to zepsuły! - Walentyna aż wstała z krzesła, gdy to mówiła, a z każdym słowem mówiłą coraz głośniej.
- Ale...
- Po pierwsze to źle wpływa na relacje między pracownikami, a w razie konfliktów psuje je doszczętnie, rozwalając całą kadrę! A nie po to ją zbierałam, zeby teraz twój niedorżnięty penis to wszystko zniszczył! Nie wspominajac o tym, że dupczenie się po kątach hotelu, w którym mieszkają też dzieci, w dodatku z ich trenerką jest absolutnie nie na miejscu!
Tom nie bardzo rozumiał ten wybuch, ale wolał nie protestować. Nigdy sam nie doświadczył gniewu Walentyny, ale znał ją na tyle dobrze, że wiedział, jakie są jej możliwości, gdy się wścieknie.
- A teraz łaskawie opuść mój gabinet, muszę zająć się grafikami, które schrzaniła Kyoko - zakończyła, machneła ręką w kierunku drzwi i opadła na fotel, wołąjac Kyoko po następną szklaneczkę z aspiryną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Sob 20:57, 27 Mar 2010    Temat postu:

To on się jednak z nią przespał? Może tylko zabrał do pokoju, bo była pijana?...
Mężczyźni... wszyscy tacy sami.
:hamster_damnit:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Nie 1:18, 28 Mar 2010    Temat postu:

Teraz będzie trochę o czarnowidztwie Yagsa

___18___

Tom wyszedł z gabinetu pani prezes z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony czuł się winny, ponieważ miała trochę racji, ale z drugiej... czy musiała tak dosadnie się wyrażać? Uraziła go. I raczej nie będzie przepraszać. Kiedy wszedł do swojego pokoju Michiru już nie było. Na łóżku leżała kartka głosząca, że zobaczą się później, ale Tom wcale nie był pewien, czy w obecnej sytuacji ma ochotę na jakiekolwiek później... Nie wiadomo jak długo już siedział na łóżku gapiąc się w ścianę i mnąc w rękach kartkę od Michiru, kiedy rozległ się dzwonek telefonu. To był Alexei.
- Wyjeżdżam. - powiedział - Zejdziesz się ze mną pożegnać, czy mam się pofatygować do ciebie na górę? - zapytał
- Już idę. - padła odpowiedź i lekarz wyszedł ze swojego pokoju
Kiedy zszedł na dół Yagudin stał obok recepcji i rozmawiał z Daszą.
- Głowa do góry, niedługo wrócę i może nawet przywiozę ci mamę. - mówił Alexei do swej córki, po której było wyraźnie widać, że nie jest zachwycona faktem, że ojciec zostawia ją samą.
- Naprawdę przywieziesz mamę? - zapytała z nadzieją, nie dodając na głos, że to wielka szkoda, że nie może jej także przywieść Nikity Aleksandrowicza
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy - obiecał i uśmiechnął się - Dobrze, że jesteś - tu zwrócił się do Toma - Muszę zamienić z tobą kilka słów
- O co chodzi? - zapytał zaintrygowany lekarz
- Miej na oku ten cały bajzel, dobrze? Mam wrażenie, że jak tylko wyjadę, to wszystko zacznie się sypać...
- To nie wyjeżdżaj.
- Wiesz, że muszę.
- Walentyna świetnie sobie ze wszystkim radzi... myślę, że nie masz się czym martwić
- Ona ze "wszystkim" tak, ale czy "wszystko" poradzi sobie z nią?
- Co masz na myśli?
- Nic konkretnego. Po prostu mam dziwnie złe przeczucia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Nie 22:05, 28 Mar 2010    Temat postu:

__19__
-Rozumiem. Ostatnim razem jak wyjechałeś na kilka dni, zjawił się Plushenko i teraz musisz wydać w Moskwie wyrok śmierci na niego - zażartował, zachowując dla siebie, że oprócz tego odwiedził ich nie w pełni władz umysłowych Lambiel oraz trzyletnie dziecko znikło na kilkanaście minut w tajemniczych okolicznościach.
Alexei miał już coś odpowiedzieć, ale zauważył zbliżającą się Barbarę.
-Przyniosłam twoje fanty - powiedziała z uśmiechem, wręczając Daszy strasznie kolorową mieszaninę dziwnych rzeczy.
-Dzięki, ale czuję, że nie będą mi już potrzebne...
Trening Darii Alexiejewny na sali baletowej zaczął się od tego, że jej nowa specjalistka od choreografii wymieniła wieloznaczne spojrzenie z jej ojcem, a potem poprosiła, żeby łyżwiarka się rozebrała.
"CO?" przeraziła się Dasza "Mam zdjąć ubranie?"
"Nie, nie, nie. W ubraniu możesz zostać. Masz tylko zdjąć przebranie..."
Niechętnie dziewczyna oddała jej dwie z trzech opasek, które miała na głowie, frotki z nadgarstków, różnokolorowe getry z kostek, szalik, bluzę zawiązaną wokół bioder, biżuterię i wszystko, co według Barbary przeszkadzało w prawdziwym treningu.
-Wyjeżdżasz? - zapytała Alexei'a. Pokiwał głową.
-Pan prezes ma wątpliwości, czy damy sobie radę bez niego - wtrącił Tom.
-Powiedziałem tylko, że mam złe przeczucia... - zaczął tłumaczyć Alexei, bo zobaczył wyraz twarzy swojej córki.
-A ty nie jesteś pewien, czy masz być mu wdzięczny za troskę czy urażony brakiem wiary? - zauważyła Barbara i spojrzała na Alexei'a - Panie prezesie, jesteśmy w nieustannym kontakcie - zapewniła go.
-Ufam ci - powiedział.
-Dziękuję.
Pocałował jej policzek, uścisnął rękę Toma, przytulił Daszę i wreszcie wyszedł. Prywatny samolot zabrał go do stolicy.
-Ja idę, bo mam siłownię - powiedziała Dasza i pobiegła do części sportowej kompleksu.
-Tom, Walentyna przygotowała dla ciebie jakieś dokumenty. Wygląda na to, że na razie ty będziesz miał najwięcej pracy. Kto by pomyślał, że na świecie jest tylu chorych łyżwiarzy...
-Jak ci z nią poszło? - zapytał, gdy ruszyli razem w kierunku windy. Miał na myśli Darię.
-Lepiej, niż myślałam - zaśmiała się - Na przykład pytam ją, w jakich programach się czuje lepiej: lirycznych czy bardziej współczesnych i energicznych, a ona odpowiada "w każdych. Tak, jak tata". Ona chce jeździć, jak Alexei...
-To duże ambicje - skomentował.
-Właśnie dlatego myślałam, że pierwszym moim zadaniem będzie wybicie jej tego z głowy, ale jak ją zobaczyłam na lodzie... ona naprawdę ma... to coś - dodała szeptem, bo zakręciło jej się w głowie i oparła się o ścianę.
-Wszystko w porządku? - zaniepokoił się lekarz.
-Jestem tylko zmęczona - odparła - W Kaliningradzie spałam po osiemnaście godzin dziennie i widzisz efekty - uśmiechnęła się.
-Odprowadzę cię do twojego pokoju - powiedział.
-Dzięki, Tom, ale nic mi nie jest.
-Nalegam.
-Jeszcze nie teraz - powiedziała i zanim Tom porzucił próby zrozumienia, co miała na myśli, Barbara już oddalała się w kierunku swojej kwatery - Do zobaczenia jutro!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 22:05, 28 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Valka
Administrator
Administrator



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 10:18, 29 Mar 2010    Temat postu:

__20__
Tom oddalił się do biura w skrzydle lekarskim, jednak zanim tam dotarł, spotkał na korytarzu... Michiru. Wyglądała, jakby czekałą na niego, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Tom szybko ją minął, mrucząc coś w rodzaju "Przepraszam, jestem bardzo zajęty" i zamknął za sobą drzwi. Po części miał rację. Kadra powoli się zbierała, a on miał ustalić grafik i wszystkich przebadać oraz ewentualnie zlecić zabiegi i masaże dla uskarżajacych się na jakiekolwiek dolegliwości przed rozpoczęciem sezonu, co wymagało kolejnego ustalenia grafiku po badaniach. Jego asystentka Piereskiewia o fizjonomii gorylicy wręczyłą mu plik dokumentów od Walentyny, którą wcześniej przyniosła Kyoko.
~
- Michiru, musimy przygotować dzieciaki do badań, trzeba zebrać grupę najmłodszych i zaprowadzić do Toma, pomożesz? Ja i David zajmiemy się starszymi dziećmi - spytała Lara, gdy tylko wpadła na Japonkę szwendajacą się po korytarzach. - Michiru? Słyszysz, co do ciebie mówię?
- Tak, przepraszam, zamyśliłam się... Mam zaprowadzić najmłodszych gdzie?
- Do Toma. Na badania. Stało się coś?
- Nie nic... Chociaż, właściwie... Nie bardzo mam ochotę do niego iść - wypaliła.
- No co ty, myślałam, że się lubicie? Na imprezie musiało być wam bardzo wesoło - Lara uśmiechneła się porozumiewawczo i mrugnęła okiem, ale widząc smętną minę Japonki przestała się śmiać. - Coś nie tak z nim?
- Dlaczego faceci tacy są? - Larze nie trzeba było tłumaczyć, jacy są faceci, czy też ten jeden konkretny facet, bo po tym wyznaniu mogła się domyślić.
- Nie przejmuj się. Może dla niego to też nie jest łatwe. Chodź, pomożesz mi z dziećmi. I nie martw się, nie będziesz musiała się widzieć z Tomem bezpośrednio.
~
Daria wróciła do swojego pokoju i opadła na łóżko. Za chwilę była jakaś zbiórka na badania, ale przedtem chciała jeszcze sprawdzić, co u Nikity. Zerknęła na wyświetlacz swojej różowej komórki, ale żadna odpowiedź nie przychodziła.
- Czemu nie odpowiadasz...? - mruknęła smutno do telefonu. Napisała szybko kolejnego sms-a i zbiegła do recepcji na zbiórkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Pon 14:12, 29 Mar 2010    Temat postu:

Super Smile Ja bym dodała tylko, że między pierwszym a drugim podrozdziałem zrobił się następny dzień, żeby doba w Archangielsku nie miała 36 godzin Wink

Ja szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać jakiejś interakcji naszych bohaterów Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Pon 22:43, 29 Mar 2010    Temat postu:

___21___

Chris Barfield opuścił Archangielsk tego samego dnia, co Alexei Yagudin i o ile powrotu tego drugiego można było spodziewać się w ciągu tygodnia, najdalej dwóch, o tyle powrotu Chrisa nie można było spodziewać się wcale. Sinead snuła się po ośrodku jak zbity pies, zastanawiając się dlaczego jej mąż nie może zrozumieć, że ona, jako matka nie może tak po prostu wysłać swoich dzieci na koniec świata i wrócić z nim do Anglii. A może on jej już nie kochał? Może znalazł sobie młodszą kobietę? Może różnica wieku w końcu zaczęła mu przeszkadzać?
- Dobrze, że jesteś. - z zamyślenia wyrwał ją głos Walentyny - O siedemnastej jest zebranie trenerów. Jako szefowa "działu" tańców na lodzie musisz być tam bezwzględnie obecna. - oznajmiła - Będziemy musieli zdecydować kto i w jakiej ilości asystentów potrzebuje i kogo ma na oku do tej roli, także pomyśl nad tym. Do końca miesiąca zespół musi być skompletowany, bo nie ruszymy z przygotowaniami do nowego sezonu na czas.
- Jasne. - odparła Sinead - gdzie to zebranie?
- W konferencyjnej na pierwszym piętrze, to jest obok mojego biura.
- Będę na pewno.
- No ja myślę. - powiedziała Walentyna i oddaliła się spiesznie w stronę gabinetu lekarskiego, gdzie Tom właśnie kończył badać najmłodszych adeptów sztuki łyżwiarskiej.

~

Lucy siedziała w swoim gabinecie i myślała nad tym co w pierwszej przemowie powinna powiedzieć rodzicom swoich najmłodszych podopiecznych, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!
To była Amanda
- Cześć, ciociu. - przywitała się
- Cześć, słońce, co tam? - ucieszyła się na jej widok Lucy
- Rodzice się rozwodzą. - rzuciła prosto z mostu Amanda
Lucy wytrzeszczyła na nią oczy
- Co ty opowiadasz? - przeraziła się - Powiedzieli ci, że się rozwodzą?
- Nie... jeszcze nie... ale kłócą się bez przerwy... ja tego dłużej nie zniosę.
- Wiesz, dorośli się kłócą. To jest normalne, że nie zawsze się we wszystkim ze sobą zgadzają. Ale to jeszcze nie znaczy, że się rozwodzą... - zaczęła tłumaczyć Amandzie Lucy, w duchu przykazując sobie, że musi poważnie porozmawiać, że swoim bratem...



EDIT: Jeszcze a propos tego zebrania o 17. Fajnie byłoby, gdyby wynikły z niego jakieś w miarę ostateczne decyzje personalne w sprawie kadry. Ja przynajmniej widzę to w ten sposób, że w ośrodku ma być specjalista od każdej z konkurencji + jego asystencji. Dla początkujących dzieci osobno (i tu jak rozumiem kadrę już mamy), dla juniorów od powiedzmy 14 roku życia i seniorów osobno. Szerewiczowej jak sądzę też by się przynajmniej jeden asystent przydał. Wiem, że to mnoży bohaterów straszliwie, ale ośrodek nie może opierać się na jednej choreografce, jednej trenerce i lekarzu. Dlatego, jeżeli chcecie kogoś konkretnego mieć jako trenerów w ośrodku to to jest moment żeby ich przedstawić światu Wink Ja, skoro mam już swoją Sinead, nie będę domagała się nikogo więcej, wobec czego decyzje należą do was.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Wto 10:31, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Wto 10:29, 30 Mar 2010    Temat postu:

__22__
Zebranie miało głównie na celu podzielenie czasu na dwóch taflach ośrodka. Ta, opleciona rzędami miejsc dla 50 000 widzów, została udostępniona również Archaniołom Archangielska, drużynie hokejowej, której trener również był na spotkaniu. W ramach budowania dobrych relacji z władzami miasta Walentyna uwzględniła również publiczne ślizgawki. Resztę czasu zajmowali juniorzy i część pozostałych treningów. W porównaniu do tego napiętego planu jazdy druga tafla była stosunkowo wolna. Ale tam mieli trenować obecni lub przyszli mistrzowie, którzy będą przyjeżdżać na konsultacje do specjalistów. Na razie największą reklamą okazała się obecność Toma, który cieszył się opinią genialnego diagnostyka. Światek łyżwiarski powoli oswajał się z "powrotem" Alexei'a Yagudina i starał sobie przypomnieć, kim była Szerewiczowa. Jedno było pewne, Plushenko zadbał o to, żeby zaczęli intensywnie o tym myśleć.

Sinead nie miała jeszcze jasnego pomysłu, kogo widziałaby u swojego boku jako asystenta i Walentyna dała jej czas do namysłu. Lara, Michiru i David mieli kilka propozycji, ale pani prezes nie zgodziła się na żaden z nich.
-Poradzicie sobie na razie w trójkę - powiedziała.
-Ja mam doświadczenie z juniorami, w razie czego pomogę - zaoferował Santino.
-Sonny, - pani prezes przywołała go do porządku - Twoim priorytetem, jak również Barbary, jest Daria Alexejewna. No i nasi goście.
Na znak swojej szefowej Kyoko podała im arkusze papieru.
-To są formularze zgłoszenia, które wypełnią ich trenerzy. Osobne oczywiście dla wszystkich działów; zakładam część przyjedzie tu tylko do Toma, a część tylko poprawić rotację w rittbergerze czy czymśtam. Jak widzicie wypełniłam je wszystkie przykładowo dla Plushenki juniora. Jeśli chodzi o technikę, ma problemy z odróżnieniem wewnętrznej krawędzi od zewnętrznej oraz z pojedynczym salchowem, muzyka do dowolnego to odgłosy farmy i chce popracować nad interpretacją, Tom musi się zająć brakiem piątej klepki; w załączniku wyniki poprzednich badań.
Specjaliści zachichotali.
-A w formularzu zakwaterowania powinna być kotłownia - dodała Barbara.
-Świetny pomysł. Dziękuję wszystkim za zebranie i cóż? Do pracy...

EDIT: to na razie tyle, a ja się zastanowię i wątek powróci w następnej mojej części, jak coś Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Wto 11:21, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 10:50, 30 Mar 2010    Temat postu:

No tak, wyedytowałam swój post nieco za późno...
Co do Lucy, to zdecydowanie jej praca nie polega na terapii Sonny'ego czy Barbary. Ani też na leczeniu Darii z arogancji, dlatego taka rozmowa raczej jest wtykaniem nosa w nieswoje sprawy, a nie wypełnianiem zadań psychologa. Lucy nie jest tam po to, żeby grzebać się w czyjejś przeszłości. Wiem, że taki jest stereotyp psychologa w ogóle, ale od biedy można go uznać za słuszny w przypadku psychoterapeutów, którzy bawią się psychoanalizą. Ja psychoanalizą gardzę, więc Lucy też nią gardzi.

Mieliśmy wyłączyć sobie "bo ja bym tak nie powiedziała" i akceptować to, co piszą inni, ale niestety w tym wypadku to w ogóle stawia pod znakiem zapytania kompetencje zawodowe mojej bohaterki. Lucy mogła przyjść zapytać czy Daria będzie chciała mieć spotkania z nią w swoim grafiku. Jeżeli chciałaby, to zaczynamy pracę; stawianie celów sportowych, treningi relaksacyjne, ćwiczenia koncentracji, mentalny trening sportowy, budowanie relacji zawodnik-trener także, ale na pewno nie wytykając błędy i wskazując problemy w obecności osób trzecich. To się robi jeden na jeden. A jeżeli Daria nie chce wsparcia Lucy, to nie można nikogo do niczego zmuszać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piscess
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ul. Możajska

PostWysłany: Wto 11:20, 30 Mar 2010    Temat postu:

Ok, ok! wiedziałam, że to ryzykowne, dlatego zapytałam i pozmieniam, jak tylko wymyślę coś innego Smile Zależy mi, żeby nasze części nie były same sobie - Ty o Brytyjczykach, ja o Rosjanach i tak w kółko, tylko żeby były jakieś interakcje. Tajemnicza i traumatyczna przeszłość Barbary i dziwny wypadek Sonny'ego wyglądały jak punkt zaczepienia dla psychologa, ale jeśli Lucy ma być niestereotypowa i nie robić wszystkim dookoła analizy fal mózgowych, to wymyślę coś innego, tu akurat nie ma problemu Smile


Natomiast, jeśli chodzi o kadrę ośrodka to ja mam na ten temat zupełnie inne zdanie, więc może ustalimy zamiast sobie przeczyć nawzajem we wszystkich częściach.
Dla mnie mechanizm działa tak. Mam parę sportową, jest ona świetna, ale im nisko oceniają komponenty. Dzwonię do Walentyny, płacę jej milion dolarów przyjeżdżam z łyzwiarzami i ich ułożonym programem, a Barbara wymienia im ścieżkę kroków, albo tylko dodaje 4 elementy i tłumaczy, jak je lepiej wykonać. Opórcz tego płacę drugi milion za swoją solistkę, którą boli noga i nikt nie wie dlaczego, a światowej sławy ortopeda mówi, że czas na tytanowe stawy. Konsultacje. Tak, jak Morozov swego czasu maczał palce w choreografii wszystkich, ale przecież ich wszystkich nie trenował. Nie rozumiem, po co im asystenci? Są tam dlatego, że są niepowtarzalni, wykonują pracę, której nie można zlecić dalej. Doktor House mówi wszystkim, o co chodzi. A potem, czarną robotę, treningi, pilnowanie tego, co zostało ustalone odbywa się w relacji łyżwiarza z jego trenerem. Lekarze House'a pobierają krew i robią prześwietlenia. Doktor Loranty nie masuje wszystkim przetrenowanych mięśni, bo zgadzam się, że by mu odpadły rączki. Ale jak kogoś boli noga i są 3 opinie na temat przyczyn, to on je rozjaśnia, bo jest ekspertem. Po 2 miesiącach mieszkania w pałacu, wracamy do domu. O to mi chodziło, kiedy pisałam na samym początku o ośrodku konsultacyjnym. Plushenko przyjeżdża ze swoim synem i mają w ośroku Walentyny normalne treningi, tylko tak, jakby Sonny pracował dla niego przez ten czas. Mówi mu - twój syn nie trzyma dobrze rąk w skokach i to mu spowalnia rotację. Więc albo mu wytłumacz albo wsadź go w kaftan bezpieczeństwa. A stary Plushenko może to docenić, albo się obrazić i to jest też ciekawe dla nas...
Idziemy trochę w kierunku stworzenia normalnego ośrodka i jeśli tak chcecie, to ok. Ale założenia (przyznaję, moje) były na początku trochę inne i chyba najmniej, co możemy zrobić, to po prostu raz to ustalić na zawsze i mieć jakąkolwiek jasność. Chcecie podopiecznych na stałe (kilku już mamy!), tłumu asystentów - spoko. Tylko że wtedy Daisuke nie przyjedzie ze swoją córką "Lucy, ratuj mnie, bo ma niewyważone cele sportowe, zapłącę (Walentynie) milion dolarów" bo po co miałby to robić? Znalazłby sobie psychologa sportowego, który się zajmuje takimi zleceniami, a nie wtryniał się do ośrodka Yagudina, gdzie są stali podopieczni.

Co ustalamy?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Wto 11:34, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ghanima
Champion
Champion



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/10

PostWysłany: Wto 11:47, 30 Mar 2010    Temat postu:

Ok. Skoro tak, to ja się jak najbardziej zgadzam. Myślałam po prostu, że to będzie ośrodek treningowo-konsultacyjny (małe dzieci uczące się dopiero jeździć i te sprawy) więc konsultacje owszem, jak najbardziej, córka Daisuke brzmi ciekawie, ale oprócz tego kilka czy kilkanaście osób na stałe. (ale rozumiem, że wyczerpałam pulę przysyłając do Archangielska rodzinę Sinead).

A zatem - jeżeli chodzi o mnie to możemy poprzestać na tym. Mamy na stałe pod opieką 4 solistki (Daszę, Carrie, Mary i Ether ta ostatnia z aspiracjami do par sportowych, więc można urządzić jej poszukiwanie partnera, który by jej odpowiadał) mamy też parę taneczną Amandę Barfield i Ethana Kerra. Nie mamy na stałe żadnego solisty, ale można jakiegoś znaleźć i będzie taki mały skład stałych podopiecznych. Reszta niech przyjeżdża na trochę po doraźne wsparcie. Co do kadry, to ok, asystentów nie potrzeba, ale po jednym specjaliście od każdej konkurencji by się przydało. Tyle ode mnie, mam nadzieję, że za bardzo nie namieszałam.

A jeśli chodzi o interakcje Lucy z Barbarą, to jak najbardziej nie mam nic przeciwko takowym. Rozmowę o przeszłości jednak, można odbyć na gruncie towarzyskim. Jeżeli one mają razem pracować i razem zrobić z Daszy mistrzynię wszechświata, to Lucy nie może robić wszystkim naokoło analizy psychologicznej. Zresztą psychologowie tak nie robią. Owszem, na pewno zauważają więcej spraw, bo są na nie wyczuleni, ale nie naprawiają nikogo na siłę.

Jeżeli któraś z was będzie pisać dialog z udziałem Lucy, to są pewne zasady dotyczące jej jako psychologa:
1. Ona jest psychologiem dla łyżwiarzy, nie dla pani prezes, nie dla specjalisty technicznego i nie dla lekarza. Ona z nimi tylko współpracuje na rzecz podopiecznych ośrodka.
2. Nie prowadzi psychoterapii (jej licencja w tej działce straciła ważność, a jej się nie chce odnawiać) bo złamałaby kodeks
3. Nie analizuje wszystkich swoich współpracowników
4. Nie wchodzi w relacje psycholog-klient z członkami swojej rodziny. (tzn. może uczyć dzieci Sinead treningu mentalnego, ale nie będzie wysłuchiwała jako psycholog ich narzekań na trenera, choreografa czy jedzenie w stołówce) - wiem że to trudno rozdzielić, ale to wyjdzie w praniu
5. Nie ma gotowej recepty na wszystko.

To chyba wszystko, jak sobie coś jeszcze przypomnę to dam znać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Yagudinish Threads Strona Główna -> Art Works Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 20, 21, 22  Następny
Strona 2 z 22

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin