|
Yagudinish Threads Alexei Yagudin & Stuff
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Valka
Administrator
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 13:24, 09 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Wyjdźmy z tego poniedziałku. Wtorek, po śniadaniu .
__290__
Alexei stał nad Daszą z rękami założonymi i groźnie spoglądał na córkę z góry. Daria siedziała przed nim spuszczając wzrok tak, aby nie patrzeć w oczy ojcu. Tymczasem Walentyna zupełnie niezrażona stukała w laptop, a drukarka co jakiś czas radośnie wypluwała jakiś papier zapełniając nieznośną ciszę głośnym jazgotem.
- Myślałaś, że żartuję z tym Petersburgiem? Poza tym za twój brak poprawy zachowania jestem zmuszony zabrać cię do siebie jeszcze dziś.
Walentyna spojrzała na niego. Włos lekko rozwiany, oczy zdradzały, że nie za bardzo się wyspał. Nawet jeśli Dasza była teraz obrazem nędzy i rozpaczy godnym największego współczucia, to uważała, że słusznie zrobiła. Alexei też nie był cyborgiem, a Daria mniej lub bardziej świadomie pozwalała sobie na zbyt wiele i tylko on mógł ją utemperować.
- Proszę, oto umowy dotyczące waszych występów na Gali i bilety na dzisiejszy lot do Moskwy, godzina 15.30, a te do Petersburga na czwartek - pani prezes podała mu plik, który przed chwilą wypadł z gardła drukarki. Daria pociągnęła nosem.
- Idź się spakuj - rzekł sucho do córki. - I się nie mazgaj. Po Gali spędzisz ze mną w Moskwie co najmniej tydzień. Potem zdecyduję, kiedy cię tu znowu wysłać. To oczywiście zależy od twojego zachowania - dodał. - Wiem, że to spowoduje przerwę w treningach, ale przerwa też dobrze ci zrobi.
Dasza bez słowa wstała i wyszła ocierając oczy. Teraz nie tylko nie będzie na urodzinach Sonny'ego, ale będzie miała niewiele czasu, aby się z nim pożegnać przed wylotem. Kiedy go znowu zobaczy?
~
Walentyna weszła do pokoju trenerskiego, gdzie siedział Paweł i asystenci oraz Kevin, który raczył ich mrożącą krew w żyłach historią o igle grubej jak rura kanalizacyjna i drgawkach przedśmiertnych, jakie zafundowała mu Piereskiewia.
- Daszy dziś nie będzie na treningach i nie wiem, kiedy wróci, gdyż miłościwie nam panujący imć jegomość Yagudin postanowił zabrać ją do Moskwy na czas bliżej nieokreślony - stwierdziła Walentyna zwracajac się do zebranych. Kątem oka dostrzegła miny asystentów potakujących Kevinowi z politowaniem. Paweł chrząkał, ale Walentyna mogła przysiąc, że markował śmiech.
- A ty nie powinieneś być na treningu? - spytała łyżwiarza.
- Och, nawet nie wiesz, co mi się przytrafiło! Ta wasza pielęgniarka Pietruszkiewia! - wywrócił teatralnie oczami, jakby miał zaraz zemdleć. Za nim jedna z asystentek też wywróciła oczami, bo zapowiadało się, że historia zacznie się od początku.
- Piereskiewia jest znakomitą specjalistką, inaczej nie zostałaby wybrana do zespołu. Cokolwiek zrobiła, na pewno ci to pomoże - odparła pani prezes uśmiechając się uprzejmie, przyczepiła na tablicy korkowej nową rozpiskę z wykreślonymi treningami Daszy na najbliższy tydzień i wyszła.
- No dobrze moi drodzy, chodźmy, bo niedługo na taflę wybiegną nasze maleństwa - rzekł Paweł wciąż lekko się krztusząc do asystentów i Kevin został sam na placu boju.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Valka dnia Pon 13:36, 09 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Czw 23:24, 12 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
_291_
- Lucy! - zawołała Sinead widząc szwagierkę przemierzającą korytarz
- Co tam? - Lucy zatrzymała się i zaczekała na nią
- Zastanowiłaś się nad ćwiczeniami dla Ether i Gerarda?
- Tak. Zarezerwowałam dla nich na popołudnie salę baletową. Poćwiczymy sobie i zobaczymy.
- Dzięki.
- Żaden problem. - Lucy uśmiechnęła się - Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodna i właśnie zmierzam na lunch
~
Daria wlokła się niespiesznie za swoim ojcem, ciągnąc za sobą różową walizkę na kółkach.
- Pospiesz się, kochanie, bo spóźnimy się na samolot. - zawołał Alexei odwracając się, by zobaczyć jak bardzo jej się nie spieszy - Słyszysz? - zagrzmiał, gdy jego słowa nie spotkały się z żadną reakcją - Taksówka już na nas czeka!
Wychodząc z ośrodka Dasza odwróciła się. Obok recepcji stał Sonny. Ich spojrzenia na moment spotkały się. Trener pomachał jej na pożegnanie i uśmiechnął się tak, jakby chciał dodać jej otuchy. Ona nie odwzajemniła uśmiechu. Przeciwnie. Usilnie walczyła z samą sobą, aby się nie rozpłakać.
- Dasza! - usłyszała wołanie ojca, więc nie zwlekając dłużej ruszyła w stronę zaparkowanej przed wejściem taksówki
~
Sonny'emu wystarczyło jedno spojrzenie na Darię, by zorientować się jak bardzo jest załamana. Wychodziła z ośrodka tak, jakby zmierzała na szafot. Chciał ją jakoś pocieszyć, ale nie za bardzo wiedział jak. Kiedy wyszła, jeszcze przez jakiś czas spoglądał przez oszklone drzwi za odjeżdżającą taksówką. Właśnie wtedy podszedł do niego Julien
- On mi nie wierzy. - powiedział chłopak, a Sonny przez chwilę nie miał zielonego pojęcia o czym on mówi
- Kto ci nie wierzy? - zapytał
- Ojciec. Nie przyjmuje do wiadomości mojej rezygnacji z łyżwiarstwa. - wyjaśnił Julien
No tak. Chodziło o wczorajszą rozmowę Francuzów, o której za sprawą Gerarda, plotkowało już co najmniej pół ośrodka.
- A spodziewałeś się, że przyjmie ją do wiadomości? - zapytał ironicznie Sonny
- Właściwie to nie... - mruknął Joubert junior
- Właśnie.
- To co teraz robimy? - zapytał Julien.
- Nie wiem. - Sonny wzruszył ramionami - Ale przynajmniej wiemy, że nie idziesz na lodowisko.
- I tu się mylisz! Przyszedł czas na poczwórnego salchowa! - zadecydował entuzjastycznie.
- Skąd nagle salchow? - zdumiał się Santino - Zresztą, przed chwilą mówiłeś, że rzucasz łyżwiarstwo. - przypomniał mu.
- Nie. - sprostował Julien - Wczoraj tak mówiłem.
- Aha. No to rzeczywiście wszystko zmienia. - głos Sonny'ego wprost ociekał ironią
- To co? Za kwadrans na lodzie?
- Jesteś nienormalny. - skwitował Sonny
- Wiem. Barfield już mi to mówiła. - odparł Julien obojętnie
- Kłamiesz. Ona nigdy nie mówi takich rzeczy prosto w oczy.
- A kto powiedział, że powiedziała mi to prosto w oczy? - zadrwił Joubert
- To co? Wyczytałeś to z fusów? - Santito nie pozostał mu dłużny
- Tak jakby. - tu Julien zrobił dłuższą pauzę - Idę się przebrać. Czekam na tafli.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Nie 13:50, 15 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Pią 1:34, 13 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Mam kilka pytań.
Dlaczego Sonny ostatnio z uporem godnym większej sprawy ściągał Julka siłą z lodu, wbrew jego ojcu, który mu płaci, a teraz nagle idzie z nim skakać poczwórne za piętnaście minut? A jeszcze wiedział o jego postanowieniu rzucenia łyżew? Czyli siniaki wywołują w nim odruchy godne Rejtana, a fakt, że Julien nie chce być (lepszym) łyżwiarzem całkowicie ignoruje? Ustalmy coś, bo z taką huśtawką nastrojów jaką Sonny żywi do Juliena, to w trzysetnej części to oni wylądują w łóżku...
I (co jest akurat mało ważne) dlaczego nagle Julien ma dość lutza, który przestał być problemem numer jeden, odkąd złożyli nowy program z Barbarą (nie mówię że wychodzi świetnie, ale nie jest czymś, czym go katują - raczej rittberger jest)?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pią 10:34, 13 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Odpowiadając na Twoje pierwsze pytanie, zauważ, że Sonny nie powiedział Julienowi, że pójdzie z nim na lód za 15 minut. To Julien tego zażądał. Zakomunikował to Sonny'emu, usłyszał, że jest nienormalny i poszedł sam, zostawiając Sonny'ego przy recepcji. To czy Sonny za nim pójdzie i co zrobi jeżeli za nim pójdzie (może na przykład kazać mu wracać do pokoju, powiedzieć, że on z nim na lodowisko nie wchodzi, albo w ogóle go olać i zamiast na lodowisko, pójść na kawę do Barbary). Pytanie Sonny'ego "to co teraz robimy?" w moim zamierzeniu nie dotyczyło planów treningowych ale raczej ogólnych pomysłów Juliena na zaistniałą sytuację. Jeżeli ojciec nie przyjmuje do wiadomości jego komunikatu o rzuceniu łyżew (co Sonny'ego nie dziwi), to co można zrobić, żeby jednak go przyjął do wiadomości?
Co do rittbergera i lutza, to rzeczywiście mój błąd - przepraszam. Po prostu pomyliłam się. Po długiej przerwie nie zerknęłam na wcześniejsze części i zapomniałam który z tych skoków był przyczyną tych rozlicznych siniaków. Przepraszam za pomyłkę. Mój pomysł na poprawkę jest taki, żeby Julien zaproponował ćwiczenie poczwórnego salchowa, albo flipa, bo ma dość rittbergera. Chyba, że macie inną propozycję. Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Pią 17:19, 13 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
No dobrze. Wciąż mnie dziwi brak reakcji Sonny'ego na ''rzucam łyżwy'' Juliena. Nawet jeśli nie zainteresowałby się jego stanem ducha, to myśl w stylu: ''to ja, dla ciebie, *(@# %*&$^!, wypluwam płuca i nadstawiam karku u szefostwa, a ty...?!'' byłaby chyba uzasadniona. Ale rozumiem, że Sonny po okresie wzmożonej troski i przejawiania zawodowej ambicji kosztem własnego zdrowia i pozycji, wpadł (z okazji odejścia Lubej i Daszy) w stan otępienia i wzruszania ramionami. Niech będzie.
Proponuję zamiast rittbergera:
- To co teraz robimy? - zapytał Julien .
- Nie wiem. - Sonny wzruszył ramionami - Ale przynajmniej wiemy, że nie idziesz na lodowisko.
- I tu się mylisz! Przyszedł czas na poczwórnego salchowa! - zadecydował entuzjastycznie.
- Skąd nagle salchow? - zdumiał się Santino - Zresztą, przed chwilą mówiłeś, że rzucasz łyżwiarstwo. - przypomniał mu.
- Nie. - sprostował Julien - Wczoraj tak mówiłem.
- Aha. No to rzeczywiście wszystko zmienia. - głos Sonny'ego wprost ociekał ironią
…
Mogłoby tak być? Decyzję, jaką podjął Sonny w związku z tym wszystkim i czy w mojej, poniższej części stoi gdzieś nieopodal, czy całuje się z Kyoko, zostawiam. Drugi fragment jest z Lucy - jeśli planowałaś coś innego, to daj znać.
__292__
-That was great, Charie! Do that again! Осторожно, Вова, Миша! Что я говорил? Très, très bien, Cody, allez!*
-Nie wiem, jak on to robi... - westchnęła z zachwytem Lara, stając przy bandzie.
-To naprawdę nie takie trudne, gdy można pracować z tak wspaniałymi dziećmi - odparł Paweł - Cześć, dziewczyny! - zwrócił się do grupki około siedmio- do dziewięcioletnich łyżwiarek, które rozproszyły się po krzesełkach, w skupieniu sznurując łyżwy, walcząc z przemożną chęcią wskoczenia natychmiast na lód lub na swojego trenera. Właśnie Lara przyprowadziła je z zajęć baletowych razem z Szerewiczową.
-Dzień dobry - usłyszała Barbara. Odwróciła się od ośmiolatki o imieniu Ałła i stanęła twarzą w twarz z całą rodziną Joubertów.
-Dzień dobry - odpowiedziała.
-Podjąłem pewne decyzje co do programu krótkiego Juliena. Isabelle ma całkowitą rację: zmienimy lutza, który nie szedł ostatnio, na salchowa. Poczwórnego, oczywiście.
Barbara, która wcześniej nie słyszała o tej decyzji jaśnie oświeconego, nie dała po sobie poznać, że w myślach właśnie podrzynała gardło madame Joubert nienaostrzoną łyżwą.
-W porządku - odparła, widząc, że nie będzie negocjacji. Isabelle nie spojrzała nawet w jej stronę, wydawała się być całkiem pochłonięta Codym. Julien uśmiechał się tajemniczo, ale mogłaby się założyć, że już czuł na sobie nowe siniaki. Zamknęła na chwilę oczy, żeby odtworzyć w pamięci
-Trzeba będzie slide i elementy łączące po piruecie przesunąć w stronę długiej bandy, wtedy najazd wyjdzie bardziej jak do salchowa - zdecydowała - Jeśli coś się tam poprzesuwa w muzyce, to ja się już będę martwić... - nie była to figura retoryczna.
-No proszę! Widzę, że Santino nawet nie jest nam potrzebny - ucieszył się Joubert senior. Spojrzała na niego. Łyżwa. W jego gardle. Hokejowa, żeby go upokorzyć... - Chyba, że pani też uważa, że mój syn nie powinien trenować? - spojrzał na nią.
-Czy naprawdę pana obchodzi, co ja na ten temat uważam? - nie powstrzymała się. Popatrzył na nią z wyższością.
-Mnie to obchodzi - powiedziała nagle Isabelle. Wszystkie spojrzenia skoncentrowały się na niej.
-JA wiem najlepiej, co jest odpowiednie dla MOJEGO syna! - zaakcentował Francuz.
-Nikt tego nie podważa - odpowiedziała Szerewiczowa, Joubert nawet się zdziwił - Sonny jest specjalistą technicznym: jego opinia dotyczy kondycji zawodnika, od której zależy powodzenie elementów. Stąd jego decyzja. Ja akurat rozumiem, że wiele z pańskich decyzji dotyczących Juliena ma charakter głównie... wychowawczy. Właśnie dlatego, że jest pan jego ojcem. Jednak wracając do choreografii - spojrzała Brianowi w oczy - Mnie bardzo by zależało, żeby mieć z nim zajęcia na sali.
-A co z salchowem? - zapytał Joubert, ale widać było, że już się zgodził.
-Wszystko w swoim czasie - odparła - Julek, widzimy się wieczorem na sali lustrzanej - powiedziała, ukłoniła się państwu Joubert i uśmiechnęła się do pięciolatka, wlepiającego w nią swoje ogromne oczy.
~
-Mogę? - zapytał Julien, ale nie czekając na odpowiedź, dosiadł się do Lucy na stołówce. Pani psycholog piła herbatę - Mam tylko chwilę, bo zaraz się tu zjawią wszyscy i mamy zjeść obiad razem... - mówił o swojej rodzinie. Lucy skrzywiła się, zastanawiając się, czy nie przypomnieć mu, ile godzin zostało do ich następnej sesji. - Powiedziałem mu - ogłosił.
-I jak zareagował? - zapytała jednak. Była szczerze ciekawa. Nikt wczoraj nie musiał interweniować.
-Nie zareagował... Po prostu... nic.
-A na co liczyłeś? Że wyjmie pasek ze spodni?
-Może... - nastała chwila ciszy. Możliwe, że wolałby taką reakcję, niż brak reakcji - Myślałem o Barbarze...
-I co wymyśliłeś?
-Czy to prawda, że jest alkoholiczką? Nie powie mi pani, zgadłem?
-Nie powiem, bo nie wiem - odpowiedziała. Z tego, co mówił jej Tom, nikt jej nigdy nie diagnozował.
-Nie trenowała przez pięć lat, wszyscy piszą, że gdy Igłow odszedł, zapiła się na śmierć...
-Liczyłeś, że twój tata też rzuci łyżwiarstwo, zostanie alkoholikiem? - zapytała.
-Nie wiem... Ciekawi mnie, jak ona zareagowała, gdy jej powiedział, że z tym kończy.
-Julien... - chciała mu przerwać.
-Chociaż czy mu uwierzyła! Może też mu kazała przemyśleć sobie głupie żarty na siłowni?
-Nie sądzę, żeby był sens pytać, ani że ci odpowie - powiedziała bardzo poważnie, wiedząc, że Ilia niczego Barbarze nie ''powiedział''.
-Może mnie strzeli w pysk, jak ojca...
-Może - odparła Lucy, wstając od stołu - Porozmawiamy u mnie w gabinecie.
___
* rus. Ostrożnie, Wowa, Misza! Co mówiłem? fr. Bardzo, bardzo dobrze, Cody, dawaj!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 0:32, 14 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Piscess napisał: |
Mogłoby tak być? Decyzję, jaką podjął Sonny w związku z tym wszystkim i czy w mojej, poniższej części stoi gdzieś nieopodal, czy całuje się z Kyoko, zostawiam. Drugi fragment jest z Lucy - jeśli planowałaś coś innego, to daj znać.
|
Jak najbardziej może tak być.
Co do stosunkowo spokojnej reakcji Sonny'ego, to ja wyobrażałam sobie całą tę sytuację w ten sposób, że od momentu kiedy Julien ogłosił ojcu rezygnację z łyżwiarstwa do rozmowy z Sonnym minęło około doby. Sonny w międzyczasie zdążył już o całej sprawie usłyszeć i jako tako ochłonąć. Dlatego jego reakcja nie jest jakoś szczególnie emocjonalna. Poza tym, jako, że był już nieco zmęczony użeraniem się z Julkiem, taki obrót spraw był nawet skłonny uznać za korzystny dla siebie samego.
Co do fragmentu z Lucy, nie mam żadnych zastrzeżeń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Sob 12:36, 14 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Tylko pamiętajmy, że jeśli Sonny o całej sprawie usłyszał, to nie od Barbary i nie od Sinead (które nie wiedzą, co Julien ogłosił ojcu, przerywając im trening, bo nie wyobrażam sobie, żeby syn chciał rozmawiać z ojcem w jakimś obcym języku). Mógł usłyszeć od Juliena osobiście albo od Gerarda (albo dołączył do rozmowy na ten temat obu panów po treningu, nieważne). W każdym razie - Babs, Sinead itd. nie wiedzą o tej aferze/prowokacji.
Ja się nie czułam na siłach pisać o jakichś dantejskich scenach w rodzinie Joubertów, dlatego tak to wtedy rozwiązałam (i teraz obydwoje zachowują się typowo dla siebie - Julien prowokuje, jak może, Brian i tak go olewa), ale nie jest powiedziane, że Joubert nie przypomni sobie słów syna i do tego nie wróci. Wtedy nie miał czasu, ale któregoś dnia może mu poświęcić... pełną uwagę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 18:39, 14 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Bardzo ci zależy na tym, żeby Barbara i Sinead NIE wiedziały? Ja zakładałam, że ponieważ Gerard i Ether znają francuski, plotka się rozniosła
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Sob 23:14, 14 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Hmm... w sumie możemy założyć, że się rozniosło. Wcześniej pomyślałam, że musiałoby to wywołać czyjąś reakcję, chociażby Barbary (jak mogłaby mieć z nim zaplanowane zajęcia na sali, wiedząc, że oszalał?) ale w sytuacji, w której rzeczywiście każdy cośtam słyszał i to od razu opatrzone komentarzem, że nawet Brian nie wziął tego na poważnie, a poza tym Julien szykuje się do kolejnego treningu, to może machnęli ręką na kolejne wybryki (dochodzimy do etapu traktowania go jak chłopca, który krzyczał ''wilk!'').
Teraz rzeczywiście lepiej rozumiem w jakim tonie Santino rozmawia z Julienem w Twojej części.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Sob 23:16, 14 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Nie 13:52, 15 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Dodałam drobną korektę do swojej części, która wyjaśnia, że Sonny wiedział wcześniej o tym, co Julien powiedział Brianowi. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Nie 16:52, 15 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Nic a nic fajnie, że się ustaliło.
Jak już jesteśmy przy zakulisowych negocjacjach, a Gabi póki co podaje pierwszą japońską herbatę w chińskim roku smoka, to może rzut oka na poziom u solistów?
Poczwórnego axla nikt, jak wiemy, nie skacze, jeden wariat się przymierza (ale on olimpiady tym axlem nie wygrał - raczej bym powiedziała, że wygrał dlatego, że odeszła ''stara gwardia'' w stylu chociażby Sonny'ego, Ilii, podopiecznego Daisuke itd. i można mu spokojnie zarzucić że poziom jest do bani więc jego medal nic nie znaczy - Julien go nienawidzi, Sonny go nie lubi, Tom ma ochotę go zamordować, więc czemu nie mieć dla niego jakichś przykrych słów w zanadrzu, co nie? ).
Zachowując równowagę między idącym w górę (?!) poziomem a konserwatywnymi, jak zawsze, regulaminami ISU pomyślałam, że programy krótkie w czasach Sonny'ego i być może obecnie mogłyby wyglądać tak (na najwyższym poziomie) - trójkombinacja 4+3+3, potrójny axel, poczwórny salchow. (taki zestaw mógłby się pomiędzy zawodnikami nazywać ''siedemnastka''). Ci, którym drugi poczwórny skok nie wychodził pewnie, skakali potrójnego lutza (''szesnastkę'', jak miał do tej pory zaplanowane Julien). Myślę, że mogłyby być spore przetasowania w momencie, gdy ktoś w salchowie wykręci tylko 3 obroty (spada za tych z lutzem) albo skoczy 4+3+2 itd. W shorcie umieszcza się raczej to, co jest na bank pewne, bo jak wiemy ''w shorcie wygrać zawodów nie można, ale można skutecznie przegrać''. Dlatego Santino pewnie w shortach nie skakał swojego rittbergera (któż by go wtedy pokonał?) a ci, co w dowolnym może i nawet wykręcają salchowa, nie ładują go do krótkiego (Julien). Zatem ten pomysł Isabelle na salchowa nie jest z kosmosu - Julek to skacze (w przeciwieństwie do rittbergera), ale nie regularnie.
Jak to brzmi?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 16:56, 15 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Nie 17:12, 15 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Jeżeli o mnie idzie, to brzmi to bardzo dobrze
Może określimy przy okazji poziom solistek i par?
Wśród naszych podopiecznych mamy jedną seniorkę (Carrie), która była mistrzynią świata juniorów, ale wśród seniorów idzie jej średnio. Powiedzmy połowa drugiej dziesiątki na MŚ, na ME 8-9 miejsce.
Poza tym mamy juniorki. Daszę, która skacze potrójnego aksla (ale sam aksel to nie wszystko) i Mary, która go nie skacze, ale bardzo dobrze skacze wszystko inne (jej słabym punktem są kroczki, spirale i ogólnie wyraz artystyczny).
Co o tym myślisz? Co może się znajdować w standardowym shorcie u juniorek, a co u seniorek?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Nie 17:49, 15 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Hmm... Myślę tak: nawet u seniorek potrójny axel nie jest powszechny - skacze go światowa czołówka. Najlepsze solistki mają go w obu programach, jest kilka takich co ryzykują tylko w dowolnym. Juniorki tylko w dowolnym - w tym Daria, która go skacze w tak młodym wieku jako niemal jedyna na świecie, tak? (ach, te geny...) bo Mary jest bardziej utytułowana od niej w końcu.
Dasza przegrywała bo 1. miała i tak słabe komponenty z okazji Urmanowa, 2. była niestabilna (w stylu np. totalnie zawalony short) 3. coś innego, nie wiem?
Do do składu shorta to sądzę, że trójkombinacje - u juniorek proste np. 3+2+2, u seniorek w czołówce 3+3+3 może nawet z axlem (2+3+3)? (bo miały nie skakać poczwórnych). I do tego coś potrójnego solo + axel.
Co do par - myślę, że światowa czołówka opanowała poczwórnego twista. Proste trójkombinacje w programach dowolnych (już widziałam u jednej pary!)? Nie wiem czy skaczemy wyrzucane quady? Goebel sądził, że do tego dojdzie, ale on w parze nie jeździł...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Nie 17:51, 15 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valka
Administrator
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 22:49, 16 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
__293__
Walentyna cicho jęknęła prostując się przy stole. Przycisnęła dłonie do pleców.
- Kręgosłup żebrowy. I kość ogonowa. W dodatku znów się przepracowujesz, widzę to po twoich oczach. A długie siedzenie przy biurku nadwyręża twoje plecy - rzekł doktor Loranty przysiadając się przy kolacji.
- Och, idź stąd. Miałeś się do mnie nie zbliżać - prychnęła.
- Od jakiegoś czasu unikasz masaży, a to...
- Dziwisz się?! - syknęła znad talerza.
- Wal, nie chcę dla ciebie źle!
- Mówisz dosłownie czy w przenośni? - warknęła.
- Jeśli myślisz, że chcę wykorzystać sytuację, to się mylisz i przykro mi, że tak mnie traktujesz - rzekł.
Nie skomentowała tego. Starała się szybko zjeść swoje kanapki i jak najszyciej się ewakuować nie robiąc scen, bo coraz wiecej osób przychodziło się posilić.
- Ale chyba mi nie powiesz, że było źle? - szepnął zbliżając twarz do jej ucha. Zbyt blisko. Z trudem połknęła zbyt duży kęs.
- Nic nie zaszło - odpowiedziała zamykając oczy. Nie chciała na niego patrzeć. Nie chciała widzieć jak on na nią patrzy.
- Co do masażu, to spodziewaj się mnie prędzej czy później. Nawet jeśli prywatnie nie chcesz mnie widzieć, to jest polecenie służbowe. Jako lekarz tej placówki nie mogę dopuścić aby najważniejszą osobę rozłożył ból. Kto wtedy będzie tym zarządzał? Rozdzielenie prywatności od obowiązków to twoje motto, więc niech będzie jak chcesz.
Nie miała co odpowiedzieć. Do tej pory to były jej argumenty, a teraz on miał rację. Uśmiechnął się dziwnie i odszedł z pustym talerzem. Zostawiła niedojedzoną kanapkę wciąż powtarzając sobie jak mantrę, że nic się nie wydarzyło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 20:26, 23 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
_294_
Lucy weszła do swojego gabinetu. W ręku trzymała list, który chwilę wcześniej odebrała z recepcji. Nawet bez dużej czerwonej pieczątki z więziennym stemplem "ocenzurowano", wiedziałaby kto jest nadawcą. Pismo Anthony'ego Moore'a było koślawe i trochę dziecięce - Lucy rozpoznałaby je wszędzie. Właściwie list nie był do niej, tylko do Charliego. Kto by pomyślał, że Tony w więzieniu poczuje się ojcem? Barfield przejrzała pobieżnie treść listu i uznała, że będzie mogła go synkowi wieczorem przeczytać. I porozmawiać na temat ojca. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołała pospiesznie chowając list do szuflady biurka.
Do gabinetu wszedł Julien. Uśmiechnął się jednym z tych swoich prowokacyjnych uśmieszków, który, o czym Lucy doskonale wiedziała, skrywał tylko ogromne zagubienie chłopaka i nie czekając na zaproszenie zasiadł w fotelu.
Barfield usiadła naprzeciwko.
~
Wieczorem Lucy zabrała Gerarda i Ether na salę gimnastyczną.
- Zaufanie - zaczęła mówić - czego w zasadzie nie muszę wam tłumaczyć jest rzeczą niezwykle istotną w parze sportowej. Nie pojawia się ono jednakże znikąd. Bierze się z pewności, że druga osoba wie co robi. Ponieważ stawiacie dopiero pierwsze kroki jako para, naturalne jest, że tej pewności nie macie. Wiem, że Ether martwi się, że przeszkodę może tu stanowić uczucie, jakim się darzycie. To bzdura. A na dowód tego pokażę wam pewien film.
To powiedziawszy, rozłożyła stojący w rogu sali ekran. Potem włączyła laptopa i podłączony do niego rzutnik.
- Myślałam, że będziemy ćwiczyć. - mruknęła nieco niezadowolona Ether
- Będziemy. - odparła Lucy - To jest wstęp. Gerardzie, czy mógłbyś zgasić światło?
W sali zrobiło się ciemno. Jedynym źródłem światła pozostał rzutnik. Na ekranie pojawili się łyżwiarze, a z głośników dał się słyszeć komentarz:
- Dorota Zagórska i Mariusz Siudek reprezentowali Polskę w konkurencji par sportowych. Za ich specjalność uważano podnoszenia, czyli, jak wiadomo, elementy wymagające ogromnego zaufania. Od 2000 roku są małżeństwem.
Na ekranie państwo Siudek zaprezentowali kilka efektownych podnoszeń, a później obraz się zmienił. Chińczycy Shen i Zhao, a także Pang i Tong dali popis skoków wyrzucanych i podnoszeń twistowych. Głos tymczasem objaśniał:
- Pary chińskie po dziś dzień stanowią wzór do naśladowania jeżeli idzie o skoki wyrzucane i twisty. Oba duety, które widzicie, to prywatnie, szczęśliwi małżonkowie.
Następnie na tafli pojawili się młodzi Niemcy, którzy dumnie zademonstrowali poczwórnego twista.
- Aktualni mistrzowie Europy i brązowi medaliści mistrzostw świata Erika Schwartz i Mario Bauer, mają dopiero po dwadzieścia lat i już teraz trudno im dorównać. Na zakończenie ostatnich mistrzostw świata ogłosili swoje zaręczyny. Za kolejny przykład niech posłużą nam Francuzi: Sophie-Anne Peizerat i Vincent Moire, w wykonaniu których każde podnoszenie to eksperyment. Są nieco za młodzi na małżeństwo, ale od minimum trzech lat utrzymują, że bardzo się kochają.
Przykładów pojawiło się jeszcze kilka. Kiedy projekcja dobiegła wreszcie końca, ani Gerard, ani Ether nie powiedzieli słowa.
- Mam nadzieję - powiedziała Lucy - że te pary staną się dla was inspiracją. Wiedzcie jedno. Nie jest ważne czy się kochacie, czy nienawidzicie, - tu zrobiła krótką pauzę - to znaczy z punktu widzenia sportowego - zaznaczyła pośpiesznie - Ważne jest, żebyście byli siebie nawzajem pewni. Dziś już jest późno, ale jutro pokażę wam kilka ćwiczeń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valka
Administrator
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Wto 22:05, 24 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Ponieważ Zuza ma problemy z pisaniem na forum (czyżby roterdamskie biblioteki uznawały, że należy nas ocenzurować? ), więc przesyłam JEJ część, którą wysłała na maila . Wszystko co jest poniżej pisała Zuza.
~~~~~~
W ramach przypomnienia: w dniu, w którym w ramach protestu kadra
złożyła rezygnacje, brakowało tej podpisanej przez Barbarę (część 211)
oraz w pewnym momencie Barbara dostała listy z zaproszeniem do Moskwy
(część 268).
Generalnie jest wtorek popołudniu, trenerzy mają okienko, Barbara jest
przed treningiem z Julienem.
_295_
-Mogę wejść? - zapytała Tatiana, gdy Szerewiczowa otworzyła drzwi.
-Jasne, proszę - zaprosiła panią prezesową do środka i wskazała
miejsce przy stole.
-Wiesz już na pewno, że mój mąż wyjechał z Daszą...
-Myślałam, szczerze mówiąc, że zabrałaś się z nimi - odrzekła,
nalewając herbaty.
-Lecę prosto do Pitra, samolot mam jutro. A Liza chyba zostanie... Ale
przyszłam, bo wiem, że chciałaś pogadać z Alexei'em... I ja...
-Tak, - przerwała jej. Nie chciała, żeby Tatiana musiała świecić
oczami za Yagudina - chodzi o te zaproszenia - Barbara podeszła do
szafki, żeby wziąć koperty.
-Cóż, ten zjazd organizowany przez związek to bardzo ważna i
prestiżowa sprawa dla tego ośrodka. To tylko jedna noc - dodała
szybko, widząc, że choreograf chce protestować - Alexei powiedział, że
to musisz być ty. Pozostali albo nikogo nie znają, albo nie mówią po
rosyjsku, albo usnęliby na tej operze! - roześmiały się - Zagadasz coś
do prezesa o Czajkowskim, obejrzysz sobie wysłanników ISU, zobaczysz
się z Żulinem i się zmyjesz... Proszę...
-No, dobrze. Jeśli to rzeczywiście ważne... - ustąpiła. Przez chwilę było cicho.
-On wie, że musicie poważnie porozmawiać - Tatiana spojrzała jej w
oczy - Rozmawiał z Walentyną na temat... tego, dlaczego nie złożyłaś z
innymi rezygnacji... Dla niej to było zupełnie jasne.
-Jeśli Alexei Konstantinowicz wie, co chcę zrobić, to wie też,
dlaczego - odparła cicho.
-Tego... nie jestem pewna.
-Być może nie wtajemniczył cię we wszystko... - chrząknęła, widząc
spojrzenie Tatiany - Posłuchaj. Gdy Joubert zabronił mi zbliżać się do
swojego syna, żeby nie skończył jak Ilia, zaczęłam się zastanawiać,
dlaczego wy nie myśleliście podobnie... Oddaliście mi jedyne wasze
dziecko, które jeździ na łyżwach...
-Tylko idiota mógł tak pomyśleć! - zaprotestowała, chociaż wiedziała,
że Brian nie był odosobniony, gdy myślał: ''wszyscy podopieczni
Szerewiczowej podcinają sobie żyły''. Barbara kontynuowała.
-Ale ja wiem, czemu twój mąż się nie boi. Ilia był synem oligarchy,
Borysa Igłowa. Szefa rosyjskiej telewizji publicznej... I on go zna,
Tatiano Iwanowno. Jak mógłby go nie znać? A ja jestem idiotką...
zajęło mi tyle czasu... - nabrała oddechu, starając się opanować -
Zapytaj go, czy rozmawiał z Igłowem na mój temat. Ja, myślę, nie
muszę. I uspokój go, proszę. Wszyscy nasi podopieczni będą
przygotowani do sezonu...
-Na tym twoja praca się nie kończy! - przerwała jej.
-Ja nie przeżyję kiss&cry - powiedziała bardzo cicho i bardzo poważnie
- Już postanowione.
-Tak czy inaczej - powiedziała Tatiana, wstając - Musicie porozmawiać...
Gdy wyszła, Barbara zaczęła sprzątać ze stołu. Tymczasem do tej pory
lekko uchylone drzwi do jej sypialni otworzyły się bezszelestnie i
pojawił się w nich Paweł.
-Ile z tego słyszałeś? - zapytała, nie odwracając się.
-Wszystko - przyznał. Był wściekły na siebie, że nie ma teraz odwagi
podejść, złapać ją, spojrzeć w oczy - Nie jedź.
-To tylko jedna noc - uśmiechnęła się, chociaż przecież wiedziała, że
nie o tym mówił.
__
Z tej części wynika, że Walentyna domyśliła się, że Barbara prędzej
czy później planuje odejść. Nie składała rezygnacji w ramach szantażu
na szefie (jak pozostali) bo chce ją złożyć naprawdę i to niedługo.
Wal powiedziała o tym Yagudinowi, który wiedział, że musi pogadać z
Szerewiczową, ale nie miał czasu. Dlaczego pani prezes nic z tym nie
zrobiła do tej pory - pewnie zamierzała (a może nie chciała się
mieszać?) w każdym razie odkąd dowiedziała się o tym, że coś ją łączy
z Pawłem, stwierdziła, że będzie łatwiej zmienić jej zdanie. Taka
byłaby moja racjonalizacja, ale Gabi, wiadomo - masz ostatnie zdanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Nie 14:34, 29 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Pozdrowienia z festiwalu (ukrywam się właśnie pośród kartonowych pudeł). Dzięki Gabi za przekazanie mojej części i.. piszesz dalej?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valka
Administrator
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Wto 13:51, 31 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Sorry, ale mój komp ostatnio chodzi z prędkością galopującego żółwia, a ponieważ w pseudo-pracy każą mi wysyłać jakieś absurdalne ilości spamu, to nie dałam rady. Na szczęście już nie muszę tego robić. Wesołe życie bsolwenta na bezrobociu .
Co do kwestii nie mieszania się Walentyny, to tak może być - Walentyna się nie miesza i pozostawia sprawy swoijemu biegowi. Do sezonu jeszcze daleko, a w tym czasie Barbara może zmienić zdanie sto razy, to samo z innymi. Poza tym Wal ma ten problem, że sama ma nieczyste sumienie, jesli chodzi o jej żelazną zasadę nieromansowania i zwyczajnie nie chce, aby w najmniej odpowiednim momencie ktoś to wyciągnął . Poza tym jeszcze nie wiadomo, co z tego wyjdzie .
__296__
- Dzień dobry pani prezes, dzisiejsza poczta - Kyoko jak zwykle w ukłonie przywitała panią prezes w biurze i podała jej opasłą, dużą kopertę oraz kilka mniejszych.
Walentyna zasiadła w swoim fotelu, na biurku po chwili znalazła się kawa, mniejsze koperty odłożyła na później i otworzyła tą największą. Od Lubej, co rozpoznała po jej zamaszystym charakterze pisma.
"Witaj kochana! Przesyłam kilka numerów najnowszego magazynu z publikacją mojego artykułu o Waszym cudownym ośrodku! Nie ma w nim żadnego wywiadu, więc tekst nie wymagał autoryzacji, ale mam już zamówienie na dalsze teksty. Tym bardziej, że mam nagrany wywiad z Tobą, kochana . Trzymajcie się wszyscy ciepło, buziaki dla Sonny'ego~!"
Walentyna postanowiła nie przekazywać "buziaków" Sonny'emu. Po ostatnim rozstaniu z Lubą nie wyglądał najlepiej.
Odłożyła liścik i wyciągnęła gruby plik magazynów w lakierowanych okładkach. Na niej zdjęcie Walentyny, jedno z tych, które Kyoko ma za zadanie udostępniać prasie. Krzykliwy podpis mówił coś o porównaniu do Terminatora. Z lekką obawą otworzyła magazyn na odpowiedniej stronie. Walentyna nie była specjalistką od języka rosyjskiego, ale znała go na tyle, aby poszczególne frazy wpadały jej w oczy i mroziły krew w żyłach. "Ośrodek prowadzony żelazną ręką przez seksowną podwójną wdowę...". Co to ma być, ogłoszenie matrymonialne?! "Współwłaścicielem jest Alexei Yagudin, Mistrz Olimpijski z roku bla bla bla... obecnie znana persona w świecie show biznesu coś tam coś tam..." Nic nowego, ale dalej było tylko gorzej. "Heroiczna walka pięknej pani prezes z chorą psychicznie byłą żoną jej drugiego męża, który także zmarł, jak na Japończyka przystało - z przepracowania. Sama pani Nakamura omal nie została zasztyletowana..." Brzmi jak jakiś nędzny scenariusz do kiepskiej telenoweli, chociaż za tekst o Yujim w Walentynie wzrosły instyknty mordercze. "... znakomici specjaliści w tym ujmujący lekarz, dr Loranty, specjalista ze Stanów Zjednoczonych... bla bla bla... nic dziwnego, że wzdychają do niego wszystkie łyżwiarskie pacjentki, a także personel. Słabość ma do niego także pani prezes" CO?! "... nie wspominając o zabójczo przystojnym i zabójczo skutecznym trenerze technicznym, który jest równie doskonały w treningach skomplikowanych figur na lodzie, jak i poza nim. Sama sprawdzałam!"
Walentyna gwałtownie zamknęła magazyn i rzuciła na biurko, jakby ją oparzył. Nie czytała dalszych cześci, ale była pewna, że NIKT w tym ośrodku nie chciałby wiedzieć, co tam jest napisane. Niestety gazeta była już dostępna na rynku, wiec nawet gdyby Walentyna rytualnie spailiła na stosie zawartość grubej koperty, prędzej czy później ktoś na to trafi. A takie rzeczy szybko się rozchodzą.
Z koperty wypadła jeszcze jedna karteczka.
"PS. W nastęnym numerze będzi ewywiad z Tobą, który kiedyś przeprowadzałyśmy. Wkrótce ktoś do ciebie przyjedzie na sesję zdjęciową' Będzie gorrrąco! "
- Ratunku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Czw 22:16, 09 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
_297_
Lucy siedziała z Charliem w stołówce, kiedy przysiadła się do niej Sinead.
- Mam problem. - powiedziała
- Znowu? Z kim tym razem?
- Z mężem.
- O! - zaciekawiła się Lucy - A to coś nowego.
- Chris upiera się, że powinnam przestać pracować, przynajmniej do porodu. - poskarżyła się Sinead
- A są do tego medyczne podstawy?
- Nie. Na razie czuję się dobrze i w ogóle jestem pełna energii. Nie usiedzę w miejscu.
- To nie siedź w miejscu. Tylko nie udawaj, że czujesz się świetnie jak przestaniesz się tak czuć. - zaznaczyła Lucy
- Pogadasz z Chrisem? - poprosiła Sinead
- Sądzisz, że mnie posłucha?
- Zawsze słuchał przede wszystkim ciebie.
- Wydaje mi się, czy słyszałam wyrzut? - Lucy mrugnęła do szwagierki porozumiewawczo
- No przecież wiesz, że nie jestem zazdrosna. Chcę tylko wykorzystać fakt, że Chris bardzo liczy się z twoim zdaniem.
- Ok, pogadam z nim. - obiecała - Ale najpierw ty pogadaj z lekarzem. Bo nie chcę przekonywać Chrisa do czegoś, co zaszkodzi tobie albo dziecku.
~
Walentyna siedziała w swoim gabinecie z rewelacjami, przysłanymi przez Lubą rozłożonymi na biurku, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Przez chwilę nie miała ochoty się z nikim widzieć, ale ostatecznie zawołała:
- Proszę!
Do pokoju weszła Lucy.
- Hej, musimy porozmawiać. - powiedziała
- O co chodzi? - zapytała Walentyna wskazując jej fotel
- Muszę wyjechać na kilka dni. - zakomunikowała
- Z powodu?
- Z bardzo osobistego powodu. - padła odpowiedź
- I pewnie nie powiesz mi z jakiego dokładnie. - to nie było pytanie, ale stwierdzenie
- Wolałabym nie.
- W porządku. Jedź gdzie chcesz i na jak długo chcesz. I tak już gorzej być nie może.
- Co się stało?
Walentyna w milczeniu podsunęła pani psycholog egzemplarz gazety.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Pią 0:12, 10 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
ej, ale wrócisz przed urodzinami?
_298_
Julien przyszedł na trening na sali wyczerpany po sesji z Lucy. Musiał się sporo natrudzić, żeby nie udzielić ani jednej użytecznej odpowiedzi na którekolwiek z pytań, które zadawała. Ale bardzo się pomylił się, myśląc, że wieczorem sobie odpocznie.
-Julien, czy ty wiesz, dlaczego zostajesz na treningach o wiele dłużej, niż wymagałabym tego od jakiegoś innego zawodnika? - zapytała Barbara, gdy ocierał twarz ręcznikiem. Nie ryzykował odpowiedzi - Ja cię wolę zmęczonego...
-Bo mniej pyskuję? - rzucił.
-To też - uśmiechnęła się - Ale wydaje mi się, że wtedy mogę z ciebie wydobyć ruch, o który mi chodzi, nauczyć cię go, bo przestajesz jeździć tak... po żołniersku. I w kółko tylko: ''nie spinaj tak mięśni'', ''nie usztywniaj tak karku'', ''słuchaj muzyki'', ''oddychaj''... Brzmi znajomo? Już było naprawdę dobrze. Ale wystarczy jakaś mała rzecz, a ty wracasz do punktu zero! Znowu zaczynasz jeździć jak własny ojciec...
-Mój ojciec jest mistrzem - syknął - Ja jestem nikim. Nie jeżdżę jak on. Nie mam w sobie NIC z niego...
-Julien, chodź tu - wyciągnęła rękę, niezrażona jego złością. Niechętnie stanął obok niej, obydwoje odbijali się w baletowym lustrze - Popatrz. Co widzisz?
-Idiotę i trenerkę, która wychowała mistrza świata.
-Zapomnij o niej. Popatrz na siebie.
-No patrzę. Widzę jego oczy i szczękę. I nic więcej...
Ścisnęła jego dłoń.
-Popatrz lepiej... - powiedziała cicho, Julien odwrócił wzrok i się uśmiechnął.
-Znam tą bajkę.
-To dobrze, bo ona wychowała mistrza świata - powiedziała od razu.
-Naprawdę? - spojrzał na nią przenikliwie - Opowie mi pani? - poprosił.
-Nie! - Barbara pożałowała, że w ogóle przyszło jej to wtedy na myśl. ''Król Lew'' przewijał się niemało razy w czasie jej treningów z Ilią.
-To nie fair! - zaprotestował. A potem się odwrócił, bo ktoś zapukał we framugę otwartych drzwi.
-Nie przeszkadzam?
-Nie, Pawle Piotrowiczu - uśmiechnęła się Barbara.
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że nie mamy treningu z Sonnym po ciszy nocnej. Aha, i spotkałem twojego ojca po drodze - spojrzał na Juliena - kazał przekazać, że chciałby jutro zobaczyć cały program krótki, żeby go ocenić.
-Dzięki za wieści - nie dała po sobie poznać, że zachowanie Sonny'ego wydało jej się co najmniej zastanawiające - Zobaczymy, jaką trener jutro wymyśli... ocenę.
-Wspominał coś o czterystu batach... - powiedział Julien.
-Dla mnie czy dla ciebie? - zaciekawiła się Barbara.
-Dla mnie - odparł z przekonaniem.
-To takie wyrażenie - pośpieszył wytłumaczyć Paweł, zastanawiając się trochę, czemu Francuz nie sprostował - oznacza siać wiatr, dokazywać... - wyjaśnił, bo dopiero wtedy był to zamierzony komentarz do nietypowej, jak na Joubertów, choreografii. Po chwili już go nie było. Barbara była zdeterminowana nie rozmawiać na temat tego, czego dowiedział się popołudniu, dlatego nie zatrzymywała go, chociaż trening Juliena był już skończony.
-Aha, jeszcze jedno - zwróciła się do solisty, zbierając swoje rzeczy - Ty możesz być lepszy od niego...
-Co za brednie! - wybuchnął natychmiast.
-Dużo, dużo lepszy.
~
Sonny tymczasem siedział przy barze w ośrodku z butelką piwa w ręce. Nie zamierzał dziś skakać poczwórnych. Podarował Barbarze i Pawłowi wolny wieczór, ale nie liczył, że zrobią z tego pożytek. Swatanie ich nie szło mu zbyt dobrze. Podobnie jak Walentyny i Toma. Kto w ogóle wiedział, czy jego plan wypali? Trenowanie też nie szło mu zbyt dobrze, właśnie został bez podopiecznej. Bycie czyimś facetem nie szło mu w ogóle. Nawet byłym facetem. Translator szybko się uporał z elektroniczną wersją artykułu o ośrodku. Miał ochotę się upić. Ale nie tutaj. Miał ochotę iść na miasto, zagadać do pierwszej spotkanej w rosyjskim barze dziewczyny, wypróbować na niej kilka sztuczek, a potem potraktować ją jak... Zgrzytnął zębami i po chwili ostawił pusty kufel na blat.
---
dla przypomnienia http://www.youtube.com/watch?v=byDN8aoR4TI&feature=related
''Les Quatre Cents Coups'' - film Truffauta, przetłumaczony na świecie właśnie jako ''400 batów'', co nie oddaje idiomu, który wyjaśnia Paweł (w angielskiej wersji ''raising hell'')
Santino tymczasem zajmuje się swataniem pary, która już ze sobą sypia
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piscess dnia Pią 23:21, 10 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valka
Administrator
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Sob 1:58, 11 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
__299__
- Masz - pani prezes podeszła do Sonny'ego z dwiema butelkami piwa, jedną z nich mu podała.
- Pani prezes częstuje alkoholem? - spytał, ale nie okazywał dużego zdziwienia. Nie po tym, co przeczytał. Walentyna nie musiała odpowiadać, usiadła na wysokim krześle obok niego przyjmując dziwnie przygarbioną pozycję.
- Tom powinien o ciebie zadbać - stwierdził otwierając butelkę.
- Nawet mi o nim nie wspominaj.
- Tak tylko mówię - wzruszył ramionami, chociaż żal mu było Walentyny. - Nie wiem, co cię tak od niego odrzuca, ale na pewno nie jest gorszy niż...
Nie dokończył. Nie musiał. Tylko ze wstrętem spojrzał na leżącą gazetę na barze, lekko wymiętą i ochlapaną.
- Fakt, gorszy chyba nie jest... - przyznała pani prezes do swojej butelki.
Znów nastała chwila ciszy przerywana piciem kolejnych łyków.
- Gdyby się tu znowu pojawiła... lepiej jej nie wpuszczać - rzekła Wal mając w pamięci wzmiankę o sesji zdjęciowej.
- Tak będzie najlepiej - zawtórował smętnie Santino.
Więcej się do siebie nie odezwali. Sonny był jednak wdzięczny za te kilka chwil milczenia, a przede wszystkim za zrozumienie. Co jak co, ale to jego osoba sprowadziła tutaj Lubą i nawet jeśli początkowo się przydawała jak chociażby przy procesie Walentyny, to teraz czuł się niemal winny za to co pojawiło się w druku. Walentyna chyba czuła się podobnie, bo dała Lubej wolną rękę. Ale kto mógł wiedzieć, że wyjdzie z tego coś takiego?
Oboje rozeszli się do swoich apartamentów.
~
- Wal! - Tom wręcz podskoczył zaskoczony widokiem pani prezes w drzwiach swojego pokoju. Wyglądało, że już układał się do snu.
- Skoro już odgrażałeś się masażem dzisiaj, to go zrób od razu, bo boli - rzekła i bez zaproszenia wpakowała się do środka i nie czekając na instrukcje, zdjęła szlafrok i ułożyła się na łóżku z gołymi plecami. Do Toma dopiero po kilku sekundach dotarło, co ma robić. Wziął butelkę olejku i rozgrzał kilka kropli w dłoniach. Wystarczyło kilka ruchów, aby napięte mięśnie rozluźniły się pod jego palcami.
- Widziałeś co napisała Luba?
- Trudn było tego nie przeczytać... Jutro pewnie wszyscy będą o tym rozprawiać.
- Nawet mi nie mów - wymamrotała w poduszkę.
- Może powinnaś zrobić sobie wolne? - zaproponował. Dłonie z pleców zeszły na pośladki i uda.
- W takiej sytuacji tym bardziej powinnam siedzieć w biurze i odpierać ewentualne ataki... A jeśli to już doszło do Yagudina - jęknęła z rozpaczą.
Tom uśmiechnął się. Nawet jeśli Luba wypisała tam miliard bzdur to był jej w tej chwili wdzięczny za to, że mimowolnie sprowadziła Walentynę do niego. Obojętnie czy naprawdę chodziło o masaż, czy po prostu chciała się wygadać.
Ale jeszcze bardziej był jej wdzięczny, gdy zamiast dotykać tylko pleców Walentyny, nagle przyciskał swoje usta do jej ust.
- Przestań - znów go odepchnęła. - Znowu będę mieć wyrzuty...
- Jeśli masz na myśli Yujiego to nie chcę być nieskromny, ale myślę, że wcale nie miałby nic przeciwko. Chyba mi nie powiesz, że jestem zły? - Tom był lekko poirytowany, ale widząc jej wahanie, przyciągnął do siebie i przytulił.
~
- To są blizny po tym jak oddałeś krew?
- Mhm.
Był środek nocy, ale obojgu jeszcze nie chciało się spać. Leżeli w pościeli odpoczywając po niedawnym wysiłku, leniwie badając swoje ciała.
- Jestem okropna, powinnam lepiej ci podziękować, w końcu mnie uratowałeś - Tom na tę uwagę poczuł się jak rycerz w lśniącej zbroi, któremu niewiasta rzuca się z okrzykiem "mój ty bohaterze".
- Przepraszam, że taka jestem... Chyba... Potrzebuję czasu... Po prostu boję się znowu z kimś wiązać - rzekła wtulając się w jego ramiona.
- Poczekam - pogładził jej włosy.
- I nie chcę, aby ktokolwiek się o tym dowiedział.
- No nie wiem, sama widziałaś co było w tym magazynie - Tom zachichotał.
- Och, ale nikt nie musi wiedzieć, że *naprawdę* z tobą spałam!
- Dobrze, nikt się nie dowie. Tylko przestań wreszcie mieć tego głupiego kaca moralnego, bo naprawdę nie robisz nic złego.
- Chcę spać. Jutro muszę wcześniej, żeby nikt mnie nie widział na korytarzu - stwierdziła nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Ok, ale najpierw jako twój własny prywatny osobisty lekarz mam prawo powiedzieć, że powinnaś jeszcze... - zamiast dokończyć znów zaczął ją całować. Kac moralny poszedł spać. Przynajmniej do rana.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Śro 23:15, 22 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
Przepraszam za kolejne opóźnienie. Dobiłyśmy do trzech setek
_300_
- Czemu wyjeżdżasz? - zapytała Barbara, kiedy Lucy, stanąwszy obok niej przy bandzie poinformowała ją o swoich planach
- Może kiedyś ci opowiem. - roześmiała się pani psycholog, ale bardzo szybko spoważniała - To nie będą wakacje. Ani w ogóle nic przyjemnego. - dodała szybko, widząc zatroskane spojrzenie choreografki
- Rozumiem. - westchnęła Barbara - Ile cię nie będzie?
- Kilka dni. Trzy, cztery. Może trochę dłużej.
- A co z sobotą?
- Nie mam zielonego pojęcia... Nie wiem nawet, czy powinnam zabierać ze sobą Charliego. Właściwie mógłby zostać z Sinead i Chrisem, bo już tak bywało, ale nie chcę się z nim rozstawać.
- Sonny będzie niepocieszony jeżeli nie zjawisz się na jego przyjęciu. - stwierdziła Barbara
- Myślisz?
- Oczywiście. Biedak... tak kiepsko mu wychodzi udawanie, że o niczym nie wie.
- To fakt - Lucy się uśmiechnęła - Aktor z niego nienajlepszy. - przyznała - Cóż... postaram się wrócić na czas, ale niczego nie obiecuję. W razie czego, przekaż mu najlepsze życzenia, a ja przygotuję dla niego coś specjalnego po powrocie.
- Nie ma sprawy.
~
- Kiedy lecisz? - zapytał Chris
- Jutro skoro świt - odparła Lucy z udawaną werwą
- Na pewno nie chcesz, żebym z tobą leciał? - upewniał się już po raz kolejny
- Na pewno. - w tej kwestii była zdecydowana - Nie wiem tylko, co zrobić z Charliem. Boję się, że...
- Ciii - przerwał jej Chris - Nawet o tym nie myśl, słyszysz?
Lucy spojrzała bratu prosto w oczy i zapytała:
- Gdybyś był na moim miejscu, zabrałbyś go?
- Chyba tak. A już na pewno nie chciałbym być sam.
- Wiesz... zaczynam myśleć, że przyjazd tutaj to był błąd. Ucieczka.
- Nieprawda. To było spełnienie marzeń i wiesz o tym dobrze. Zawsze chciałaś pracować z łyżwiarzami i teraz właśnie to robisz.
- Przytul mnie. - poprosiła
Chris natychmiast ją objął.
______________
Według moich obliczeń jest środa wieczór... zgadza się?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ghanima dnia Śro 23:22, 22 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piscess
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: ul. Możajska
|
Wysłany: Sob 22:56, 25 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
To powiedzmy, że Twoja część to jedyne, co się działo w środę i moja jest w czwartek rano. Jeśli coś miało się jeszcze zdarzyć z Wal wcześniej lub z Lucy przed jej wyjazdem, to dajcie znać.
_301_
-Ale leje - skomentowała pani prezes, stając obok Barbary, która od jakiegoś już czasu wpatrywała się w okno - A Paweł poszedł pobiegać...
-Nie rozpuści się, nie jest z cukru - odparła nieobecnym tonem.
-Ale jest... słodki - mrugnęła Wal z uśmiechem. Choreograf nie odpowiedziała. Wyrwano ją z rozmyślań nie związanych z sypialnią - Barbaro, czy coś się stało? - zapytała z troską - Coś między tobą a nim?... - nie chciała się mieszać, ale temat był już rozpoczęty. Poza tym pamiętała, jak Żarski wyściskał Charliego, a potem Lucy, życząc im szczęśliwej podróży...
-Wal, - Szerewiczowa skrzywiła usta - Paweł i ja to nie to samo, co ty z Tomem. Może nawet dokładne przeciwieństwo. Sypiamy ze sobą. I tyle. Jego wpływ na moje humory jest... znikomy.
-My z Tomem.. - zaczęła zdenerwowana jej uwagą Walentyna, ale ugryzła się w język.
-No, co wy z Tomem? - zaciekawiła się Rosjanka.
-Nic - mruknęła. Chciała odejść.
-Przepraszam, - zatrzymała ją - to chyba przez tą pogodę... - dotknęła skroni. Nie miała ochoty jej tłumaczyć, że utrzymywała swój związek z Pawłem w tajemnicy właśnie po to, żeby uniknąć takich uwag i domysłów.
-Co cię trapi?
-Praca - wzruszyła ramionami - Forma siedzącej na tyłku Darii. Wyjazd Lucy, kiedy prawie skończyliśmy z Kevinem. No i nasza niekończąca się opowieść...
-Julien - zgadła Nakamura.
-Jego wczorajszy trening trwał pół godziny. Po pierwszym upadku w kombinacji w shorcie ojciec posłał go precz, do szatni...
-Przynajmniej sobie odpoczął, jak chciał Santino - zauważyła.
-Tu masz rację. Dziś Julek poprosił go o wznowienie treningów. Zgodził się, choć niechętnie.
-Musiał się zgodzić. Dziś z Poitiers przyjeżdża dziennikarz, który ma zrobić o nim reportaż. Wszystko ma chodzić jak w zegarku, być zapięte na ostatni guzik...
-Może przez te dwa dni monsieur J. też będzie zachowywać się po ludzku.
-Miejmy nadzieję - westchnęła pani prezes.
-
-Aua... - Julien nabił sobie kolejnego siniaka na mięśniu pośladkowym.
-I co? Naprawdę się za mną stęskniłeś? - śmiał się Santino zza bandy. Joubert nie odpowiedział, bo do trenera zbliżyła się francuska dziennikarka. Wysoka, ciemnoskóra kobieta z przebiegłym i pewnym siebie uśmiechem doprowadzała go do palpitacji. Sonny’ego też, choć być może z innych powodów.
-Więc to jest ten spec techniczny od skomplikowanych figur na lodzie i poza... - zagadnęła, przeczesując czarne loki. Sonny wydał polecenie Julienowi, a ten zabrał się bezzwłocznie do pracy.
-Zdajesz sobie sprawę, że ten tekst napisała moja była? - spojrzał na nią.
-Zdaję. I wiem, co to znaczy. O swoich byłych zwykle się pisze, że zostali przyłapani na zdradzie... z podopiecznym. Widzę, że Romancewa wywiozła stąd raczej miłe wspomnienia - spojrzała mu w oczy. W następnej sekundzie przy bandzie pojawił się Joubert senior.
-Widzę, że już się poznaliście - zauważył.
-Tak - uśmiechnęła się Francuzka - Mam nadzieję, że i ja będę mogła się przekonać o jego... licznych talentach...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Valka
Administrator
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1629
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Nie 23:53, 26 Lut 2012 Temat postu: |
|
|
__302__
- Kanadyjska kadra czołowych zawodników, kilka Amerykanek z rezerwy pragnących podwyższyć swój poziom, dwie Japonki, Koreańczyk i chyba połowa kadry z ośrodka Plushenki... - Kyoko ułożyła na biurku pani prezes cały plik faksów i wydruków maili z propozycjami współpracy. Głównie dotyczącymi Toma i Sonny'ego.
- Wiem, że pani prezes kazała trzymać panią Lubow z daleka, ale mimo wszystko reklamę zrobiła nam niezłą... - dodała nieśmiało.
- Dziękuję ci Kyoko - Walentyna zaczęła przeglądać korespondencję. Niechętnie to przyznawała, ale Kyoko miała rację.
- No i jest jeszcze to - sekretarka podała jej jeszcze jeden faks.
- Konsultacje medyczne dla innych zawodników niż łyżwiarze? Nie prowadzimy takiej działaności.
- I tak też im odpisałam, ale uparli się i chcą zarezerwować miejsca na kilka osób z konsultacjami u doktora Loranty'ego i... u pani.
Walentyna podniosła wzrok znad papierów i jeszcze raz spojrzała na dziwną treść faksu.
- Czy mamy w tym czasie wolne terminy? - spytała otwierajac plik z grafikiem.
- Tak.
- Więc niech przyjadą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ghanima
Champion
Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1311
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/10
|
Wysłany: Pon 22:04, 12 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
__303__
Kiedy Lucy i Charlie wylądowali na Heathrow, Londyn zasnuty był mgłą, a z nieba siąpił deszcz. Barfield, prowadząc synka za rękę rozglądała się po hali, wypatrując Johna Kerra, który zobowiązał się odebrać ich z lotniska. Odnaleźli się dopiero po kilkunastu minutach.
- Cześć. - przywitał się Kerr - Jak tam lot?
- W porządku. - odparła - Dzięki, że przyjechałeś.
- Drobiazg. - uśmiechnął się - Powiedz mi, co planujesz. To znaczy, gdzie jedziemy najpierw? Do więzienia, do szpitala, czy na cmentarz?
- Mówisz tak, jakby to były naprawdę wspaniałe miejsca. - westchnęła - Jakbyś kazał mi wybierać pomiędzy The Globe, Royal Albert Hall i British Museum...
- Przepraszam.
- Nie szkodzi.
- To co robimy?
- Najpierw idziemy coś zjeść, a później będę musiała się zastanowić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|